Synteza poliuretanów faktycznie przebiega na drodze poliaddycji, czyli reakcji, w której cząsteczki monomerów łączą się ze sobą bez wydzielania żadnych produktów ubocznych, takich jak woda czy alkohol. Moim zdaniem to bardzo ważna cecha, bo dzięki temu proces ten jest wydajny i pozwala uzyskać wysoką czystość produktu końcowego, co jest kluczowe np. w produkcji pianek, lakierów czy klejów. W branży chemicznej często podkreśla się, że poliaddycja (w przeciwieństwie do polikondensacji) pozwala na przewidywalne i precyzyjne sterowanie strukturą tworzywa. Przykład? Wytwarzanie elastycznych pianek poliuretanowych stosowanych w meblarstwie i motoryzacji – nie wyobrażam sobie, żeby do tak wymagających zastosowań stosować metodę, która daje produkty uboczne. Standardem jest, że izocyjaniany i poliol reagują ze sobą bez żadnych strat masy, co wpływa korzystnie na wydajność i stabilność procesu. W praktyce można to poznać choćby po tym, że nie trzeba odprowadzać żadnych gazów czy cieczy, a linia produkcyjna jest mniej skomplikowana. Uważam, że zrozumienie mechanizmu poliaddycji to podstawa dla każdego, kto wiąże swoją przyszłość z technologią polimerów, bo właśnie dzięki tej reakcji możemy tworzyć materiały o zaskakująco różnych właściwościach – od twardych powłok przemysłowych po niezwykle miękkie pianki.
Temat syntezy tworzyw sztucznych często bywa mylony, bo nazwy reakcji brzmią dość podobnie, a detale są jednak kluczowe. Kopolimeryzacja polega na polimeryzacji dwóch lub więcej różnych monomerów, ale mechanizm – czy to rodnikowy, kationowy czy anionowy – może być zgoła inny niż w poliaddycji. W efekcie powstają materiały o właściwościach wynikających ze zmieszania różnych jednostek, ale sam proces nie jest definiowany przez brak produktów ubocznych, dlatego nie odpowiada opisowi z pytania. Polikondensacja to już zupełnie inna bajka: tutaj w trakcie łączenia się monomerów zawsze wydziela się jakaś mała cząsteczka, najczęściej woda lub alkohol (przykłady to produkcja nylonu czy bakelitu). Co ciekawe, dla wielu osób to właśnie polikondensacja kojarzy się z zaawansowanymi tworzywami, ale niestety w praktyce trzeba się liczyć z koniecznością usuwania produktów ubocznych, co komplikuje technologię. Dimeryzacja natomiast dotyczy głównie sytuacji, gdzie z dwóch cząsteczek powstaje jedna większa, czyli dimer, i raczej nie stosuje się jej w kontekście masowej produkcji polimerów – może być stosowana np. przy syntezie niektórych składników farmaceutycznych, ale nie przy produkcji poliuretanów. Wydaje mi się, że takie błędy w rozróżnieniu tych procesów wynikają z ogólnego zamieszania w nazewnictwie i zbyt powierzchownego podejścia do chemii polimerów. W rzeczywistości tylko poliaddycja pozwala na łączenie całych cząsteczek monomeru bez żadnych odpadów i to właśnie ona leży u podstaw syntezy poliuretanów, czego dowodzą nie tylko podręczniki, ale i praktyka produkcyjna. Dobrze jest zapamiętać te niuanse, bo w branży chemicznej zwracają na to dużą uwagę, szczególnie w laboratoriach kontroli jakości i podczas opracowywania nowych materiałów.