To urządzenie to twardościomierz, a konkretnie automat do badania twardości metodą Vickersa (widać charakterystyczny ekran z odciskiem diamentu w kształcie rombu). Twardość materiału określa się poprzez wciśnięcie wgłębnika (najczęściej diamentowego) pod określonym obciążeniem w badaną próbkę i pomiar powstałego odcisku. Moim zdaniem pomiar twardości to podstawa w kontroli jakości materiałów, szczególnie w przemyśle metalowym i mechanicznym. Dzięki takim urządzeniom można precyzyjnie dobrać materiał do konkretnego zastosowania – np. części, które muszą wytrzymać ścieranie, powinny być twarde, ale nie za kruche. Ważne jest, że badanie twardości to szybka metoda nieniszcząca, a wyniki można porównać do standardów ISO, ASTM czy PN-EN. W codziennej praktyce technicznej, twardościomierze są używane do kontroli jakości narzędzi, elementów maszyn czy sprawdzania poprawności obróbki cieplnej. Twardość potrafi wiele powiedzieć o własnościach eksploatacyjnych materiału – im wyższa twardość, tym zwykle większa odporność na zużycie, choć oczywiście nie wolno zapominać też o innych parametrach, jak udarność czy wytrzymałość.
Na zdjęciu widzimy urządzenie stosowane do pomiaru twardości, a nie lepkości, udarności czy wytrzymałości. Pomiar lepkości dotyczy cieczy i półpłynnych mieszanin – wymagane są tu zupełnie inne przyrządy, jak lejek czy wiskozymetr rotacyjny, które służą do oceny oporu cieczy przy przepływie. Takie narzędzia spotyka się głównie w laboratoriach chemicznych czy przy badaniu smarów. Udarność natomiast bada się młotami Charpy'ego lub Izoda, które sprawdzają, ile energii zużyje próbka na złamanie pod uderzeniem – to typowy test dla stali konstrukcyjnych, daleko odbiegający konstrukcją od twardościomierzy. Jeśli chodzi o wytrzymałość, najczęściej analizuje się ją na maszynach wytrzymałościowych, które rozciągają, ściskają lub zginają próbki aż do ich zniszczenia. Typowym błędem jest mylenie tych pojęć, bo wszystkie dotyczą właściwości mechanicznych, ale mierzą coś zupełnie innego. Twardościomierz nie daje nam informacji o tym, jak materiał zachowa się pod dużymi siłami rozciągającymi czy ściskającymi, ani jak zareaguje na dynamiczne uderzenie. Z mojego doświadczenia wynika, że zamieszanie bierze się stąd, iż w codziennej praktyce te testy często idą w parze, ale technicznie i sprzętowo to zupełnie różne zagadnienia. Przestrzeganie standardów branżowych jasno rozdziela te badania – każde z nich wymaga specjalistycznego sprzętu i odrębnej interpretacji wyników, więc warto to dobrze zapamiętać.