Maksymalny spadek powierzchni, na której można bezpiecznie pracować harwesterem, wynosi 30%, jeśli producent nie podaje innej wartości. To wynika głównie z kwestii bezpieczeństwa operatora, stabilności maszyny i ochrony środowiska leśnego. W praktyce, harwestery są maszynami dość ciężkimi, a ich środek ciężkości i sposób poruszania się mają ogromny wpływ na ryzyko wywrócenia. Przekroczenie tego spadku może prowadzić do poważnych wypadków, uszkodzeń maszyny, a także niszczenia gleby przez nadmierną erozję i koleinowanie. Z mojego doświadczenia, często spotyka się sytuacje, gdzie teren jest bardzo pofałdowany i wtedy trzeba poważnie zastanowić się nad dostosowaniem technologii prac lub nawet zastosowaniem innego typu maszyn. Branżowe dobre praktyki i normy BHP zalecają dokładną ocenę terenu przed rozpoczęciem zrywki lub ścinki, bo każda maszyna może zachowywać się trochę inaczej w zależności od rodzaju podłoża, wilgotności czy obciążenia. Warto pamiętać, że producenci harwesterów czasem dopuszczają większe spadki, ale tylko po szczegółowej analizie technicznej i z zastosowaniem dodatkowych zabezpieczeń. Dlatego przyjmuje się bezpieczną granicę 30% jako taki standard uniwersalny, żeby nie ryzykować niepotrzebnie życia czy zdrowia, ani też nie naruszać zasad gospodarki leśnej. Moim zdaniem, to naprawdę nie jest tylko sucha teoria, bo już kilka razy widziałem maszyny, które przewróciły się na zbyt stromych stokach i potem były duże problemy z ich wydobyciem i naprawą.
Bardzo często spotykam się z mylnym podejściem, że harwestery mogą bez problemów pracować na dużo większych spadkach terenu niż jest to faktycznie bezpieczne. Wskazanie wartości typu 10% lub 20% może wynikać z przekonania, że maszyny leśne są aż tak wrażliwe na nachylenia albo z przełożenia zasad dotyczących innych pojazdów czy sprzętu – na przykład ciągników rolniczych, które rzeczywiście bywają ograniczane do niższych wartości spadków ze względu na jeszcze mniej stabilną konstrukcję lub inne typy ogumienia. Z kolei wybór 45% jako dopuszczalny spadek to już przesada – to już bardzo strome zbocze, gdzie nawet pieszy miałby problem z chodzeniem, nie mówiąc o kilku- czy kilkunastotonowej maszynie. Przekroczenie 30%, jeśli producent nie przewidział tego w konstrukcji, prowadzi do gwałtownego wzrostu ryzyka przewrócenia się maszyny, zniszczenia podłoża, degradacji runa leśnego i trudności z ewakuacją sprzętu w razie awarii. W wielu przypadkach operatorzy ulegają złudzeniu, że skoro maszyna jest ciężka i mocna, to pokona każde nachylenie, ale fizyka i doświadczenie terenowe szybko to weryfikują. Ponadto standardy branżowe, zwłaszcza te wynikające z zasad BHP oraz dokumentacji technicznej, jednoznacznie ograniczają użytkowanie harwesterów na terenach o większym spadku niż 30%, jeżeli nie ma wyraźnych wskazań producenta dotyczących dopuszczalności takich warunków pracy. W praktyce najczęściej właśnie przez błędną ocenę terenu i zbyt optymistyczne podejście do możliwości maszyny dochodzi do poważnych wypadków lub awarii. Prawidłowe rozumienie ograniczeń spadku jest nie tylko kwestią bezpieczeństwa, ale też ochrony środowiska leśnego i efektywności pracy. Moim zdaniem, warto trzymać się ustalonej normy 30% i nie eksperymentować na siłę – to oszczędza nerwy, sprzęt i zdrowie.