Wypełnianie opon harwestera roztworem chlorku wapnia do około 75% ich objętości to sprawdzona i powszechnie stosowana metoda poprawy stabilności maszyny. Chlorek wapnia jest stosowany nie bez powodu – ma wysoką gęstość, jest tani i dobrze się rozpuszcza, a także nie zamarza tak łatwo jak sama woda. Taka ilość cieczy – właśnie te 75% – zapewnia optymalne obniżenie środka ciężkości, co jest kluczowe przy pracy na pochyłościach i przy przenoszeniu ciężkich ładunków. Z własnego doświadczenia wiem, że poprawia to nie tylko bezpieczeństwo operatora, ale także komfort jazdy, bo maszyna mniej się przechyla. Branżowe zalecenia, m.in. popularnych producentów opon i maszyn leśnych, bardzo często wskazują tę wartość jako granicę – to kompromis między dociążeniem a elastycznością opony. Gdyby opona była wypełniona w 100%, nie mogłaby się odpowiednio uginać, co grozi uszkodzeniem felgi i pogorszeniem przyczepności. Natomiast przy niższych poziomach cieczy efekt stabilizujący jest słabszy. To rozwiązanie pozwala też zminimalizować ryzyko przebicia, bo ciecz dodatkowo chłodzi oponę. Moim zdaniem, kto choć raz widział przewrócony harwester na stromym zboczu, ten już nie zapomni o takiej profilaktyce.
Spotyka się w praktyce różne pomysły na zwiększenie stabilności harwestera, jednak skuteczność wypełniania opon chlorkiem wapnia opiera się na konkretnych zasadach fizyki i normach branżowych. Często można pomyśleć, że niewielka ilość cieczy, np. 10% czy 20%, już wystarczy, by lekko dociążyć maszynę. Niestety, tak mały poziom wypełnienia praktycznie nie wpływa na środek ciężkości ani na trakcję pojazdu. Takie podejście wynika z błędnego wyobrażenia, że każdy dodatkowy kilogram już coś zmienia. W rzeczywistości dopiero znaczne dociążenie – około 75% objętości opony – wywołuje realną poprawę bezpieczeństwa i prowadzenia, bo masa skupia się nisko, blisko gruntu. Z kolei wypełnianie opon w 100% cieczą wygląda dobrze na papierze, ale jest niepraktyczne i szkodliwe w eksploatacji. Opona musi zachować pewną elastyczność, żeby amortyzować nierówności i przenosić siły na podłoże. Gdy jest całkowicie wypełniona, nie ma przestrzeni na ugniatanie powietrza, co może prowadzić do uszkodzeń zarówno opony, jak i felgi, a poza tym znacząco pogarsza się komfort pracy operatora. Przesadne wypełnianie to też większe prawdopodobieństwo wycieków przy uszkodzeniu opony, co w lesie jest dość problematyczne. Dobrym zwyczajem, potwierdzonym przez wytyczne producentów (np. Michelin, Nokian), jest pozostawienie górnej części opony pustej – właśnie ten margines powietrza zapewnia optymalną pracę ogumienia pod obciążeniem. Typowym błędem jest też założenie, że każda ilość cieczy działa tak samo – to nieprawda, liczy się proporcja i praktyka eksploatacyjna. Właśnie dlatego najlepszym kompromisem jest 75% – ani za mało, ani za dużo, tylko tak akurat w sam raz, żeby harwester był stabilny, a opona bezpieczna w użytkowaniu.