Oglądanie rodzinnych zdjęć to naprawdę jedna z najlepszych metod na trening pamięci u osób z chorobą Alzheimera, zwłaszcza na takim etapie, gdy podopieczna nie rozpoznaje już najbliższych. Ten sposób ma spore uzasadnienie praktyczne – zdjęcia są bodźcem wizualnym, który często skuteczniej aktywuje ślady pamięciowe niż nawet rozmowa czy słuchanie książek. W standardach opieki nad osobami z demencją, szczególnie w terapii reminiscencyjnej, zaleca się właśnie korzystanie z albumów, pamiątek czy starych fotografii. Takie działania pomagają uruchomić wspomnienia, nawet jeśli osoba nie potrafi już nazwać bliskich – czasem obraz czy znajomy widok wywołuje uśmiech albo opowieść, choćby bardzo krótką. Z mojego doświadczenia to działa najlepiej, bo zdjęcia można pokazywać na różne sposoby, nie ma presji rozmowy, a do tego można do tego wracać wielokrotnie i za każdym razem może się pojawić coś nowego. Warto też dodać, że praca z obrazami pobudza różne obszary mózgu i nawet jeśli nie przywraca pamięci, to pozwala zachować kontakt emocjonalny i poczucie bezpieczeństwa. Moim zdaniem to kluczowe, żeby nie zmuszać podopiecznej do zapamiętywania na siłę, tylko łagodnie pobudzać mózg do aktywności. Taką praktykę naprawdę poleca wielu specjalistów od opieki geriatrycznej.
Czytanie książek osobie z chorobą Alzheimera, która już nie rozpoznaje osób z otoczenia, niestety nie jest skuteczne jako trening pamięci w tym kontekście, bo przekaz słowny – zwłaszcza dłuższy i oderwany od jej wspomnień – zwykle szybko zostaje zapomniany. To raczej forma relaksu, nie aktywnego wzmacniania śladów pamięciowych dotyczących bliskich. Podobnie zwiększenie liczby rozmów albo wizyt niewiele zmienia, jeśli podopieczna i tak nie kojarzy osób – rozmowa czy obecność kogoś, kogo nie rozpoznaje, potrafi nawet wprowadzić niepokój, a nie stymulować pamięć. Typowym błędem jest tu myślenie, że im więcej rozmów, tym lepiej – ale w chorobie Alzheimera liczy się przede wszystkim jakość bodźców i ich odniesienie do własnych przeżyć chorej. Dlatego tak duży nacisk kładzie się w branży na terapię reminiscencyjną, czyli odwoływanie się do przeszłości przez konkretne obrazy, pamiątki i fotografie, a nie przez dialog abstrakcyjny. Również same odwiedziny, nawet częste, mogą być dla chorej nużące albo wręcz stresujące, jeśli nie rozumie, kim są te osoby. Z mojego punktu widzenia, najważniejsze jest, żeby opiekun nie skupiał się na ilości bodźców, tylko na ich jakości i dopasowaniu do aktualnych możliwości poznawczych podopiecznej. Przepisy i wytyczne dotyczące opieki nad osobami z otępieniem jednoznacznie wskazują na pierwszeństwo prostych, dobrze znanych bodźców wizualnych. Dobre praktyki pokazują, że tylko działania bezpośrednio powiązane z życiem chorej i jej wspomnieniami mają szansę pobudzać pamięć, nawet jeśli efekt jest subtelny. Warto to mieć na uwadze przy planowaniu wsparcia.