Kinezyterapia to tak naprawdę podstawa w leczeniu choroby zwyrodnieniowej stawów rąk. Jest to forma rehabilitacji, która koncentruje się na ruchu – czyli na ćwiczeniach poprawiających zakres ruchomości, siłę mięśniową oraz ogólną sprawność manualną dłoni. W praktyce wygląda to tak, że osoba z takim schorzeniem wykonuje pod nadzorem fizjoterapeuty specjalnie dobrane ćwiczenia, które mają na celu zapobieganie dalszym uszkodzeniom oraz poprawę codziennego funkcjonowania. Moim zdaniem, bez regularnej kinezyterapii ciężko jest liczyć na jakąkolwiek poprawę sprawności rąk, bo to właśnie ruch „odżywia” chrząstkę stawową i zapobiega jej dalszej degradacji. W gabinetach rehabilitacyjnych często wykorzystuje się zarówno ćwiczenia bierne, jak i czynne, ale też czasami przyrządy – piłeczki, masy plastyczne, czy też specjalne ekspandery. Według standardów Polskiego Towarzystwa Reumatologicznego to najważniejszy element terapii tej choroby, bo żadne leki czy zabiegi nie zastąpią codziennej porcji ruchu. Co ciekawe, dobrze prowadzona kinezyterapia potrafi też zmniejszyć ból i ograniczyć rozwój przykurczów. Z własnego doświadczenia widzę, że osoby, które konsekwentnie ćwiczą, dużo lepiej radzą sobie z codziennymi czynnościami, nawet jeśli ból czy sztywność nie znikają całkowicie. Warto dodać, że ćwiczenia są zawsze indywidualnie dostosowane do możliwości pacjenta.
Choroba zwyrodnieniowa stawów rąk to schorzenie, w którym kluczowe znaczenie ma przywrócenie sprawności ruchowej i utrzymanie jak największej funkcjonalności dłoni. Często jednak osoby wybierają nieskuteczne podejścia, myląc wsparcie emocjonalne czy ogólną poprawę samopoczucia z realnym wpływem na stan stawów. Hipoterapia, chociaż korzystna w rehabilitacji ruchowej, jest raczej przeznaczona dla pacjentów z szeroko pojętymi zaburzeniami neurologicznymi lub motorycznymi, ale nie daje precyzyjnej stymulacji drobnych mięśni rąk. Moim zdaniem przy chorobie zwyrodnieniowej rąk szkoda czasu na metody, które nie angażują bezpośrednio tych struktur. Biblioterapia i muzykoterapia są wartościowymi formami wsparcia psychicznego – pomagają obniżyć poziom stresu, poprawiają nastrój, mogą wpływać pozytywnie na ogólne samopoczucie, ale nie działają terapeutycznie na tkanki stawowe i nie zapobiegają sztywności ani postępowi zwyrodnienia. Częstym błędem jest przekonanie, że poprawa nastroju automatycznie przekłada się na poprawę zdrowia fizycznego przy chorobach stawów – niestety to tak nie działa. Praktyka kliniczna i wytyczne branżowe jasno wskazują na potrzebę wprowadzenia ćwiczeń ruchowych (kinezyterapii) jako podstawy leczenia. Brak aktywności lub wybieranie metod biernych może doprowadzić do pogłębiania się przykurczów, osłabienia mięśni, a w konsekwencji utraty samodzielności. Z mojego doświadczenia wynika, że każdy dzień bez ćwiczeń to krok w tył jeśli chodzi o sprawność rąk, dlatego trzeba sięgać po metody sprawdzone i rzeczywiście skuteczne. Wybór innych odpowiedzi wynika często z mylenia celów terapii – poprawa komfortu psychicznego jest istotna, ale nie zastąpi terapii ruchowej w chorobie zwyrodnieniowej.