Skierowanie do onkologa nie jest wymagane na pierwszą wizytę, co wynika bezpośrednio z przepisów NFZ oraz praktyki klinicznej w Polsce. To rozwiązanie funkcjonuje po to, żeby umożliwić szybką diagnozę i leczenie chorób nowotworowych, które wymagają natychmiastowej interwencji – bo tu czas gra ogromną rolę. Moim zdaniem to bardzo sensowne, bo nowotwory potrafią naprawdę podstępnie się rozwijać i każda zwłoka może mocno pogorszyć rokowania pacjenta. W praktyce, jeśli ktoś zauważy niepokojące objawy wskazujące na możliwość rozwoju nowotworu – np. nagły spadek masy ciała, guzki, krwiomocz czy przewlekły kaszel – może od razu zgłosić się do poradni onkologicznej bez poprzedniego kontaktu z lekarzem POZ. Co ciekawe, podobne zasady obowiązują w przypadku ginekologa, psychiatry czy wenerologa, ale nie dotyczą dermatologa, laryngologa czy okulisty. Takie podejście to standard w systemach ochrony zdrowia, gdzie liczy się czas i szybka ścieżka diagnostyczna. Z mojego doświadczenia osoby, które miały podejrzenie nowotworu i dostały się szybko do onkologa, miały większe szanse na pełne wyleczenie. Warto znać te zasady, bo mogą dosłownie uratować komuś życie.
Wybierając dermatologa, laryngologa czy okulistę jako specjalistów, do których nie potrzeba skierowania, można łatwo dać się zwieść, bo te dziedziny wydają się powszechne i szeroko dostępne. Jednak w polskim systemie ochrony zdrowia, zgodnie z obowiązującymi przepisami NFZ, skierowanie do tych specjalistów jest nadal wymagane, jeśli chcemy korzystać z ich usług w ramach refundacji. To częsty błąd wynikający z przekonania, że np. problemy skórne, uszne czy z oczami są codziennością i lekarz POZ nie zawsze potrafi pomóc – ale formalnie to on powinien najpierw ocenić problem i ewentualnie skierować dalej. Praktyka ta ma na celu uporządkowanie ścieżki pacjenta i optymalizację wykorzystania środków NFZ. Z mojego doświadczenia wielu pacjentów dziwi się, że nawet z oczywistym zapaleniem spojówek czy zmianą skórną nie mogą od razu iść do specjalisty bez papierka od lekarza rodzinnego. Typowy błąd myślowy polega na utożsamianiu dostępności prywatnych gabinetów (gdzie nie potrzeba skierowania) z zasadami obowiązującymi w publicznym systemie. Rzeczywistość jest jednak inna – prawo przewiduje wyjątki właśnie dla onkologa (a także psychiatry, ginekologa czy wenerologa), gdzie ze względu na wagę i pilność problemu dostęp jest uproszczony. Z punktu widzenia organizacji służby zdrowia takie skierowania mają sens, bo pozwalają odsiać przypadki, które może rozwiązać POZ, a jednocześnie kierować najszybciej tych, którzy naprawdę muszą być zbadani przez specjalistę. Warto więc znać te różnice, by nie tracić czasu na niepotrzebne formalności i szybko uzyskać pomoc tam, gdzie to rzeczywiście konieczne.