Odpowiedź 30 minut jest zgodna z aktualnymi wytycznymi dotyczącymi pomiaru ciśnienia tętniczego. Zawsze zaleca się, żeby przed takim pomiarem minęło co najmniej pół godziny od spożycia posiłku, wypicia kawy czy herbaty, zapalenia papierosa czy jakiejkolwiek aktywności fizycznej. To nie jest wymysł, tylko praktyka, która realnie poprawia dokładność i wiarygodność pomiaru. Kofeina, nikotyna oraz wysiłek mogą wyraźnie podnosić ciśnienie nawet przez kilkadziesiąt minut. Sam się kiedyś zdziwiłem, że nawet zwykła kawa czy szybka przebieżka po schodach powoduje zauważalny wzrost wartości. Takie zalecenia znajdziesz chociażby w rekomendacjach Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego czy Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Moim zdaniem najważniejsze jest, żeby konsekwentnie stosować się do tej zasady – szczególnie w warunkach domowych, gdzie łatwo zapomnieć, że pomiar zaraz po kawie czy papierosie może dać fałszywie zawyżone wyniki. W praktyce – jeśli ktoś chce mieć rzetelny obraz swojego ciśnienia i niepotrzebnie nie martwić się wynikami, lepiej spokojnie odczekać te 30 minut. To drobiazg, a robi ogromną różnicę w interpretacji pomiarów.
Wiele osób sądzi, że wystarczy odczekać kilka minut po posiłku, wypiciu kawy czy papierosie, żeby zmierzyć ciśnienie – stąd pewnie przekonanie, że 5 albo 10 minut wystarczy. Niestety, taka praktyka prowadzi do bardzo niedokładnych pomiarów. Substancje pobudzające, jak kofeina czy nikotyna, a także sama aktywność fizyczna, mają wyraźny i stosunkowo długi wpływ na ciśnienie tętnicze. Ich efekt utrzymuje się znacznie dłużej niż tylko kilka minut – często nawet do pół godziny, a czasem dłużej, zwłaszcza przy większych dawkach lub intensywnym wysiłku. Standardy, chociażby Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego, jasno wskazują te 30 minut jako minimalny czas karencji. Myślę, że błąd wynika głównie z pośpiechu i niedocenienia, jak bardzo proste czynniki zewnętrzne mogą zaburzyć wynik. Z mojego doświadczenia wynika też, że osoby, które regularnie mierzą sobie ciśnienie w domu, często pomijają ten okres oczekiwania, przez co ich wyniki są nieporównywalne i mylące – można potem niepotrzebnie martwić się o swoje zdrowie albo wręcz przeciwnie, bagatelizować ryzyko. 60 minut to z kolei przesada – taki czas nie jest wymagany, bo efekt czynników zewnętrznych rzadko trwa aż tak długo. Przesadne wydłużenie przerwy raczej nie zaszkodzi, ale jest niepraktyczne i nieuzasadnione badaniami. Najważniejsze to pamiętać, że 30 minut to minimalny, sprawdzony czas, po którym wynik pomiaru ciśnienia jest najbardziej miarodajny i zgodny z rzeczywistością. Warto wprowadzić taki nawyk, szczególnie jeśli pomiary wykonuje się regularnie.