To jest bardzo dobra odpowiedź, bo dokładnie odzwierciedla aktualne wytyczne dotyczące pierwszej pomocy w przypadku zakrztuszenia. Jeśli osoba zakrztusiła się, ale jest przytomna, oddycha, może mówić (czyli drogi oddechowe nie są całkowicie zablokowane), to najważniejsze jest, żeby pozwolić jej próbować samodzielnie usunąć przeszkodę. Silny, własny kaszel jest najskuteczniejszym i najbezpieczniejszym sposobem na udrożnienie dróg oddechowych. Kaszel wytwarza wysokie ciśnienie w drogach oddechowych i często wystarcza, żeby ciało obce zostało wydalone. Moim zdaniem w praktyce, widząc osobę, która kaszle i mówi, nie należy jej przerywać, ani próbować zbyt szybko ingerować, bo możemy bardziej zaszkodzić niż pomóc. W wielu podręcznikach do pierwszej pomocy i tak samo w zaleceniach Polskiej Rady Resuscytacji jest jasno napisane, żeby najpierw zachęcać do kaszlu. Dopiero kiedy kaszel staje się niemożliwy, oddech zanika albo osoba traci przytomność, wtedy przechodzimy do uderzeń międzyłopatkowych lub innych metod. Moje doświadczenie pokazuje, że pośpiech i panika mogą prowadzić do niepotrzebnych, już na tym etapie inwazyjnych działań. W skrócie: kaszel jest tutaj Twoim najlepszym „narzędziem” i tak właśnie powinna wyglądać reakcja opiekuna.
W tej sytuacji łatwo jest się pomylić, bo stres wymusza gwałtowne reakcje, ale nie zawsze te najbardziej spektakularne działania są właściwe. Uderzenia nadgarstkiem w okolice międzyłopatkowe są oczywiście jedną z metod udzielania pomocy, ale tylko wtedy, gdy osoba nie jest już w stanie kaszleć, mówić lub oddychać – czyli jej drogi oddechowe są całkowicie zablokowane. Jeśli ktoś kaszle i mówi, ta metoda może doprowadzić do przemieszczenia ciała obcego w głąb dróg oddechowych, a nawet do pogorszenia sytuacji. Podobnie sprawa wygląda z uciskami klatki piersiowej – to technika zarezerwowana raczej dla dzieci lub momentów, kiedy nie można wykonać standardowego rękoczynu Heimlicha (np. u osób otyłych, kobiet w ciąży), czy w przypadku utraty przytomności. Natomiast podnoszenie rąk do góry nie znajduje naukowego uzasadnienia. To taki mit, który krążył kiedyś nawet w niektórych szkoleniach, ale nie ma żadnych badań potwierdzających, że pomaga – a wręcz szkodzi, bo odwraca uwagę od prawidłowych działań. Bardzo często błędnym myśleniem jest tu przekonanie, że każda widoczna interwencja jest lepsza niż bierne czekanie – a to nie do końca tak. Zachęcanie do silnego kaszlu to nie jest bierne czekanie, tylko danie szansy organizmowi na naturalne oczyszczenie dróg oddechowych. W praktyce wielu opiekunów lub osób postronnych reaguje impulsywnie, nie analizując dokładnie objawów u poszkodowanego. Przypominam, że zgodnie ze standardami pierwszej pomocy oraz wytycznymi Polskiej Rady Resuscytacji, pierwszym krokiem zawsze jest wsparcie własnych mechanizmów obronnych organizmu – czyli kaszlu. Dopiero gdy to nie działa, podejmujemy bardziej zdecydowane działania.