Pomiar częstotliwości oddechu powinno się zawsze wykonywać przez pełne 60 sekund. Takie zalecenie wynika z tego, że oddechy u człowieka mogą być nieregularne, szczególnie u osób chorych, dzieci czy osób starszych. Kiedy mierzymy przez krótszy czas, łatwo przeoczyć drobne przerwy lub nieregularności, które mają duże znaczenie diagnostyczne. W praktyce, jak pracuje się na oddziale czy nawet na praktykach, często widzi się, że ktoś próbuje skrócić ten czas, np. liczy przez 15 lub 30 sekund i mnoży wynik. Ale to jest droga na skróty, która prowadzi do częstych pomyłek. Standardy medyczne, np. Polskiego Towarzystwa Chorób Płuc, jasno mówią: pomiar przez 1 minutę daje najdokładniejsze i najbardziej wiarygodne wyniki. Moim zdaniem warto się przyzwyczaić do tego sposobu od początku nauki – to potem w pracy bardzo procentuje. Sam widziałem przypadki, gdzie krótszy pomiar zaniżył wynik i pacjentowi nie udzielono pomocy na czas. Pełna minuta to nie jest wielkie poświęcenie, a bezpieczeństwo i jakość diagnostyki są znacznie wyższe. Jeśli ktoś chce być dobrym fachowcem, to zawsze powinien trzymać się tej zasady. W codziennej praktyce jest to naprawdę mała inwestycja czasu w zamian za ogromną precyzję i pewność decyzji medycznej.
Wielu osobom wydaje się, że pomiar częstotliwości oddechu przez 15, 30 albo nawet 45 sekund wystarczy, bo przecież można potem ten wynik przeliczyć na minutę. To niestety nie jest najlepsza praktyka, choć czasem wydaje się wygodna, zwłaszcza gdy jest dużo pracy przy łóżku chorego. Ale z mojego doświadczenia i jak podkreślają standardy medyczne, takie skracanie czasu pomiaru prowadzi do wielu błędów. Oddech nie jest cyklem idealnie równym – ludzie mają drobne zatrzymania, przyspieszenia, a u osób z chorobami płuc albo dzieci te nieprawidłowości są jeszcze bardziej widoczne. Jeśli ktoś liczy oddechy tylko przez 15 czy 30 sekund, bardzo łatwo jest przeoczyć epizod bezdechu, nieregularność albo po prostu źle oszacować rzeczywistą liczbę oddechów na minutę. Zdarza się, że w takim pośpiechu liczba zostaje zawyżona lub zaniżona, co może mieć ogromne skutki dla dalszej oceny stanu pacjenta. Podejście, żeby mierzyć połowę lub ćwierć minuty i wynik mnożyć, to typowy błąd myślowy – niby prosto, a jednak nie bierze pod uwagę biologicznej zmienności. W praktyce pielęgniarskiej czy ratownictwie wyraźnie mówi się, że tylko pełna minuta daje miarodajny, wiarygodny rezultat. To nie jest wymysł, tylko efekt lat badań i obserwacji klinicznych. Moim zdaniem, jeśli ktoś chce być dobrym specjalistą, nawyk mierzenia przez 60 sekund powinien wejść mu w krew – to kwestia profesjonalizmu, odpowiedzialności i… po prostu zdrowego rozsądku. Lepiej poświęcić chwilę więcej niż potem żałować, że coś przeoczyliśmy.