Białko w diecie osoby zagrożonej powstawaniem odleżyn to po prostu podstawa – moim zdaniem nie da się tego przeskoczyć, bez względu na to, jak bardzo ktoś lubi słodkie albo tłuste jedzenie. Odleżyny pojawiają się tam, gdzie skóra i tkanki są długo uciskane, a organizm nie ma szansy na regenerację. Białka to główny budulec tkanek, więc bez nich procesy naprawcze idą jak po grudzie. Dieta bogata w białko wspiera gojenie ran, regenerację naskórka i mięśni. W praktyce chodzi o to, żeby w każdym posiłku znalazło się coś białkowego – mogą to być jajka, chude mięso, ryby, nabiał czy nawet rośliny strączkowe, jeśli ktoś nie je produktów odzwierzęcych. W zaleceniach Polskiego Towarzystwa Leczenia Ran oraz w standardach opieki długoterminowej wyraźnie podkreśla się, że zwiększone zapotrzebowanie na białko jest kluczowe przy ryzyku rozwoju odleżyn. Dobrze też pamiętać o witaminach i minerałach, ale bez białka nie osiągnie się efektu. Widziałem już niejedną osobę, która dzięki takiemu podejściu znacznie lepiej znosiła długotrwałe unieruchomienie. W skrócie, białko to nie jest tylko modny składnik dla sportowców – w opiece nad osobami przewlekle chorymi to dosłownie paliwo dla skóry, które pomaga zapobiec naprawdę poważnym problemom.
Wiele osób myśli, że skoro organizm potrzebuje energii, to wystarczy zwiększyć ilość cukrów lub tłuszczów w diecie i wszystko się jakoś ułoży. To niestety dość powszechny błąd, zwłaszcza w opiece nad osobami starszymi lub przewlekle chorymi. Cukry (węglowodany proste) rzeczywiście dają szybki zastrzyk energii, ale nie mają praktycznie żadnych właściwości budulcowych – nie pomagają w odbudowie uszkodzonych tkanek, a wręcz mogą zaostrzać stany zapalne, jeśli ktoś przesadzi. Z kolei tłuszcze są ważne dla układu nerwowego czy wchłaniania witamin, ale nie wpływają bezpośrednio na gojenie ran. Węglowodany złożone to dobra podstawa energetyczna, ale bez białka nie ma mowy o naprawie skóry. Najczęstszy błąd polega na myleniu energii z budulcem – ludzie kojarzą odleżyny z „osłabieniem” i próbują to kompensować kaloriami, a nie składnikami naprawczymi. Tymczasem w branżowych rekomendacjach, jak choćby zaleceniach Polskiego Towarzystwa Leczenia Ran i innych organizacji pielęgniarskich, jasno się podkreśla, że kluczowe jest zwiększenie ilości białka w diecie. Bez tego organizm nie ma z czego „naprawić” uszkodzeń. Moim zdaniem warto sobie zapamiętać, że to właśnie białko aktywuje procesy regeneracji – nie cukry i nie tłuszcze. W praktyce opiekunka środowiskowa powinna nie tylko ograniczać puste kalorie, ale przede wszystkim planować posiłki tak, by zawierały produkty białkowe. Takie podejście naprawdę robi różnicę i pozwala uniknąć wielu powikłań zdrowotnych u osób z grupy ryzyka.