Najlepszym rozwiązaniem w przypadku wysiłkowego nietrzymania moczu są ćwiczenia wzmacniające mięśnie miednicy mniejszej. Chodzi tutaj przede wszystkim o tzw. mięśnie Kegla, czyli dno miednicy, które odpowiada za utrzymywanie narządów we właściwym położeniu i kontrolę nad zwieraczem cewki moczowej. W praktyce polega to na regularnym napinaniu i rozluźnianiu tych mięśni, najlepiej kilka razy dziennie, co stopniowo poprawia ich siłę i wytrzymałość. Z mojego doświadczenia bardzo pomaga systematyczność – nawet krótkie serie, ale robione codziennie, potrafią przynieść zauważalną poprawę już po kilku tygodniach. W wielu źródłach i standardach, np. rekomendacjach Polskiego Towarzystwa Uroginekologicznego oraz międzynarodowych wytycznych, podkreśla się właśnie rolę ćwiczeń dna miednicy jako terapii pierwszego wyboru. Fajną sprawą jest też to, że ćwiczenia te można wykonywać praktycznie wszędzie – na siedząco, stojąco, a nawet podczas codziennych obowiązków. Warto pamiętać, że kluczowe jest prawidłowe wykonanie i czasem dobrze poprosić fizjoterapeutę uroginekologicznego o instruktaż. Niektórzy bagatelizują tę formę rehabilitacji, a ona bywa naprawdę skuteczna. Samo wzmacnianie innych partii ciała czy poprawa funkcji pęcherza nigdy nie zastąpi ćwiczeń angażujących mięśnie miednicy mniejszej.
Wysiłkowe nietrzymanie moczu bardzo często bywa źle rozumiane, co niestety prowadzi do wyboru nieodpowiednich metod terapii. Część osób zakłada, że skoro problem dotyczy pęcherza moczowego, to trzeba ćwiczyć bezpośrednio ten narząd – na przykład próbować go „wzmacniać”, co jednak nie ma większego sensu, bo pęcherz jest narządem mięśniowym, ale jego głównym zadaniem jest magazynowanie moczu, a nie kontrolowanie wycieku podczas wysiłku. Praktycznie rzecz biorąc, ćwiczenia stricte na pęcherz nie istnieją, a większość zaleceń skupia się właśnie na strukturach otaczających, czyli mięśniach dna miednicy. Kolejny mit to przekonanie, że jeśli poprawimy funkcje zwieraczy odbytu, to problem się rozwiąże. Owszem, dno miednicy stanowi jedną całość i te struktury są połączone, ale rolę główną w kontroli oddawania moczu odgrywa zwieracz cewki moczowej oraz mięśnie wokół niej. Ćwiczenia na zwieracz odbytu mogą w pewnym stopniu poprawić ogólną kondycję tych okolic, ale nie są terapią celowaną w wysiłkowe nietrzymanie moczu. Praktyka pokazuje też, że ćwiczenia poprawiające ukrwienie skóry nie mają żadnego wpływu na mechanizmy utrzymywania moczu, bo to zupełnie inna kwestia fizjologiczna. Wydaje mi się, że takie błędne założenia wynikają z uproszczonego podejścia – szukamy najprostszych rozwiązań, a często problem jest bardziej złożony. Standardy branżowe i wszystkie aktualne wytyczne wyraźnie mówią o ćwiczeniach wzmacniających mięśnie miednicy mniejszej jako podstawie postępowania. Z mojego punktu widzenia warto edukować się w tym zakresie, bo nawet osoby związane z ochroną zdrowia miewają tu wątpliwości.