To jest właśnie sedno pracy opiekunki – zanim się cokolwiek zaplanuje, trzeba dobrze poznać osobę, którą chcemy wesprzeć. Zbieranie danych na temat funkcjonowania podopiecznego, czyli obserwacja jego codziennych aktywności, rozmowy z rodziną, analiza dokumentacji medycznej – to wszystko daje pełen obraz sytuacji. Dopiero na tej podstawie określamy realne problemy i potrzeby tej osoby. To trochę jak z układaniem puzzli: najpierw musisz mieć wszystkie kawałki, żeby zobaczyć cały obrazek. Moim zdaniem, bez tego etapu każda próba pomocy będzie trochę na oślep, a w praktyce często prowadzi do nietrafionych działań. Tak uczą na kursach, ale i doświadczeni opiekunowie zawsze zaczynają od poznania podopiecznego. Przykład z życia: jeśli ktoś wydaje się smutny i mało mówi, ale nie zapytamy go, nie poobserwujemy w różnych sytuacjach, możemy przeoczyć, że problemem jest np. ból albo samotność – a nie po prostu zamknięty charakter. Standardy pracy, np. wytyczne Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej czy zalecenia WHO podkreślają, że indywidualny plan opieki powinien być oparty o rzetelną ocenę sytuacji podopiecznego. Dopiero potem dobieramy działania, ustalamy cele i metody wsparcia. To naprawdę praktyczne – pomaga unikać sytuacji, gdzie pomagamy „po swojemu”, a nie według rzeczywistych potrzeb drugiej osoby.
W codziennej pracy opiekunki łatwo popełnić błąd zaczynając od określania celów, wybierania metod czy narzędzi pracy, zanim tak naprawdę dowiemy się, co dana osoba przeżywa i jakie są jej faktyczne potrzeby. To dość powszechne podejście – wydaje się logiczne, że skoro chcemy pomagać, to od razu ustalamy co chcemy osiągnąć i jakimi środkami. Jednak branżowe standardy oraz praktyka pokazują, że takie działanie często prowadzi do pomijania kluczowych kwestii. Jeśli opiekunka nie zbierze najpierw pełnych danych o podopiecznym, to jej plan działania bazuje na domysłach albo ogólnikach, a nie na konkretnej sytuacji tej osoby. Kolejnym mylnym założeniem jest przekonanie, że wystarczy dobrać środki i narzędzia – moim zdaniem to taka pokusa „szybkiego działania”, zamiast spokojnej analizy. W rzeczywistości nawet najlepsze techniki nie zadziałają, jeśli nie są dostosowane do prawdziwych problemów i potrzeb. Zbyt wczesne formułowanie celów, bez zgromadzenia informacji o stanie zdrowia, kondycji psychicznej czy środowisku podopiecznego, prowadzi do tego, że pomoc jest powierzchowna albo nietrafiona. W dobrych placówkach czy w nowoczesnej opiece domowej najpierw zawsze robi się wywiad, notuje codzienne obserwacje, konsultuje się z rodziną i innymi specjalistami. To pozwala wyłapać rzeczywiste trudności – nie tylko te widoczne na pierwszy rzut oka, ale też ukryte kwestie, które mają ogromny wpływ na funkcjonowanie osoby starszej lub niepełnosprawnej. Dla mnie to podstawa – najpierw poznanie, potem wnioski. Inaczej łatwo wpaść w pułapkę schematów i pomijać indywidualność drugiego człowieka. Takie podejście to niestety częsty błąd osób, które dopiero zaczynają pracę w opiece.