Odpowiedź, żeby chronić głowę podopiecznego przed obrażeniami podczas napadu padaczki, jest jak najbardziej trafiona i zgodna z tym, czego uczą na praktykach czy kursach ratowniczych. W czasie napadu toniczno-klonicznego mięśnie sztywnieją i pojawiają się silne drgawki – zwykle osoba wpada na podłogę, zupełnie nie kontroluje własnego ciała, a przez to jest ogromne ryzyko urazów, zwłaszcza urazu głowy. I tu właśnie najważniejsze jest, żeby podłożyć coś miękkiego, na przykład kurtkę pod głowę, przytrzymywać lekko, ale nie na siłę. Z mojego doświadczenia wynika, że osoby bez przygotowania próbują często blokować całe ciało lub wsadzać coś do ust, co niestety może zaszkodzić. Dlatego najważniejsze, zgodnie z wytycznymi Europejskiej Rady Resuscytacji i Polskiego Towarzystwa Epileptologii, jest właśnie ochrona głowy. Takie działanie minimalizuje ryzyko poważnych obrażeń. W praktyce, gdy widzisz napad, nie panikuj, nie próbuj powstrzymać drgawek – skup się na otoczeniu, usuń ostre przedmioty, nie zostawiaj chorego samego i czekaj, aż napad minie. Jeśli napad trwa dłużej niż 5 minut, wtedy wezwij pogotowie. To naprawdę podstawowa, ale szalenie ważna wiedza w pracy z osobami chorymi na padaczkę.
Sporo osób myśli, że podczas napadu padaczkowego najważniejsze jest przytrzymywanie całego ciała osoby chorej, żeby drgawki nie były zbyt silne. To typowy błąd – nie dość, że nie da się drgawek powstrzymać siłą, to można jeszcze narazić osobę na dodatkowe urazy, jak zwichnięcia czy złamania. Naprawdę, lepiej nie próbować siłować się z ciałem osoby w napadzie. Równie często spotykanym błędem jest próba rozchylania ust i wkładania do nich różnych przedmiotów, np. łyżki, długopisu czy nawet palców. Takie działanie było kiedyś zalecane, ale od co najmniej kilkunastu lat wszyscy eksperci i organizacje ratownicze podkreślają, że to bardzo niebezpieczne – można połamać zęby, uszkodzić jamę ustną albo nawet zadławić chorego. Jeśli chodzi o natychmiastowe wzywanie pogotowia ratunkowego, tu też jest pewien mit – nie każdy napad padaczkowy wymaga interwencji zespołu ratownictwa medycznego. U osób, które już chorują na padaczkę od lat, napady trwają zwykle krócej niż 5 minut i ustępują samoistnie. Pogotowie wzywamy, gdy napad trwa wyjątkowo długo, powtarza się lub osoba doznała poważnych obrażeń. W praktyce najważniejsze to chronić głowę, zapewnić bezpieczeństwo, nie powstrzymywać na siłę drgawek i nie wkładać niczego do ust. To są rzeczy potwierdzone przez doświadczonych ratowników i oficjalne wytyczne. Takie myślenie, że trzeba „coś zrobić” na siłę, wynika zwykle z niewiedzy i strachu przed bezczynnością, ale w tym wypadku po prostu trzeba działać zgodnie z zasadami pierwszej pomocy, nie ulegać starym mitom.