Usunięcie „ślizgających się” dywaników z kuchni i łazienki to zdecydowanie najważniejszy krok w organizacji przestrzeni dla osoby, która porusza się o kulach. Takie dywaniki to prawdziwa zmora – mogą się zwinąć, przesunąć albo nawet całkiem wyjechać spod nóg, co grozi upadkiem. Moim zdaniem, to właśnie eliminowanie takich przeszkadzających elementów jest zgodne z zasadami bezpieczeństwa i ergonomii w opiece. W wielu podręcznikach czy materiałach szkoleniowych dla opiekunów osób starszych czy niepełnosprawnych ten temat wraca jak bumerang – zawsze podkreśla się bezpieczeństwo użytkownika. Sam miałem okazję widzieć, jak nawet niewielki, źle dobrany chodnik potrafi sprawić kłopot osobie z kulami (ślizgał się, zawijał, czasem blokował ruch kul). Dobrym przykładem praktycznym jest sytuacja, gdzie osoba po operacji stawu biodrowego wraca do domu – pierwsze, co robi rodzina, to właśnie usuwa takie śliskie dywaniki. Branżowe standardy podpowiadają, żeby stawiać na minimalizm, jeśli chodzi o wyposażenie podłóg, i tam, gdzie się da, wybierać powierzchnie antypoślizgowe. Warto pamiętać, że bezpieczeństwo podopiecznego zaczyna się od takich drobiazgów jak dywanik na podłodze. Lepiej zapobiegać niż później żałować.
Wiele osób myli się, wybierając rozkładanie chodników albo ustawianie dodatkowych stołków czy krzeseł w przejściach, sądząc, że to właśnie takie elementy poprawią wygodę i bezpieczeństwo osoby poruszającej się o kulach. Niestety, to myślenie prowadzi często do błędnych decyzji. Rozkładanie chodników, zwłaszcza w kuchni czy łazience, to w praktyce tworzenie kolejnych potencjalnych pułapek – nawet dobrze przymocowany chodnik może się zwinąć, przesunąć albo zahaczyć o końcówkę kuli. W branżowych materiałach szkoleniowych ostrzega się przed wprowadzaniem dodatkowych tekstyliów na podłogi w domu osoby z ograniczoną mobilnością, bo statystycznie zwiększają one ryzyko poślizgnięcia i upadku. Ustawianie przy wejściu do każdego pomieszczenia krzesła czy taboretu pozornie wydaje się dobre (osoba może usiąść, odpocząć), ale w rzeczywistości te przedmioty zawężają przestrzeń manewrową i utrudniają swobodne przechodzenie, szczególnie z kulami. To może prowadzić do zahaczenia, upadku albo nawet urazu. Podobnie, stołek w łazience sprawdza się, ale tylko wtedy, gdy osoba korzysta z niego do mycia się na siedząco pod prysznicem, a nie do wchodzenia do wanny – to bardzo ryzykowne i niezgodne z zasadami bezpieczeństwa. Z mojego doświadczenia wynika, że najważniejsze to nie komplikować przestrzeni, tylko ją maksymalnie upraszczać. Typowym błędem jest myślenie, że im więcej udogodnień, tym bezpieczniej – a to właśnie nadmiar rzeczy i tekstyliów często utrudnia życie podopiecznym. Jeżeli chodzi o wytyczne i dobre praktyki, to zawsze na pierwszym miejscu powinno być usuwanie ruchomych, niestabilnych elementów z podłogi, a potem wprowadzanie rozwiązań antypoślizgowych, jak np. specjalne maty do łazienek – ale tylko takie, które są przyklejone na stałe. W skrócie: bezpieczeństwo to prostota i przewidywalność przestrzeni, nie jej zagęszczanie dodatkowymi przedmiotami.