Wybranie VEP, czyli wzrokowych potencjałów wywołanych, to zdecydowanie najwłaściwsza opcja w tym przypadku. Badanie VEP jest jednym z kluczowych narzędzi w elektrofizjologii okulistycznej, zwłaszcza jeśli chodzi o młodsze dzieci, które nie zawsze są w stanie współpracować przy klasycznych testach ostrości wzroku, takich jak tablice Snellena czy obrazki. W praktyce klinicznej VEP wykorzystuje się, żeby ocenić przewodnictwo bodźców wzrokowych od siatkówki aż do kory wzrokowej. Co ciekawe, standardy ISCEV (Międzynarodowego Towarzystwa Elektrofizjologii Klinicznej Wzroku) jasno wskazują, że VEP jest polecane do oceny ostrości wzroku u dzieci w wieku przedszkolnym, bo to badanie nie wymaga aktywnej współpracy – wystarczy, że dziecko patrzy na bodziec, a całą resztę wykonują elektrody i komputer. Moim zdaniem to bardzo praktyczne rozwiązanie, szczególnie kiedy dziecko z różnych powodów nie mówi jeszcze płynnie albo nie rozumie poleceń. Z mojego doświadczenia, VEP jest wręcz niezastąpione przy podejrzeniu zaburzeń drogi wzrokowej, niedowidzenia czy przy ocenie rokowania po urazach głowy. Warto też wiedzieć, że VEP pozwala na wykrycie nie tylko uszkodzeń organicznych, ale i funkcjonalnych – to taka wisienka na torcie w nowoczesnej diagnostyce okulistycznej. Jak dla mnie, każdy gabinet okulistyczny, który bada dzieci, powinien mieć dostęp do VEP, bo to po prostu działa i daje wymierne korzyści diagnostyczne.
Wielu osobom zdarza się mylić różne badania elektrofizjologiczne, bo nazwy bywają podobne, a funkcje – mocno wyspecjalizowane. ERG, czyli elektroretinogram, to badanie całkowicie skupione na ocenie funkcji siatkówki – tam mierzymy odpowiedź elektryczną całej siatkówki lub jej poszczególnych warstw na bodziec świetlny. Jest nieocenione np. w diagnostyce dystrofii siatkówki albo retinopatii barwnikowej, ale nie pozwala na ocenę faktycznej ostrości wzroku. Z kolei EOG (elektrookulogram) to narzędzie do analizy funkcji nabłonka barwnikowego siatkówki oraz pośrednio całego układu siatkówkowo-nabłonkowego – przydatne w takich schorzeniach jak np. choroba Bestów czy różne dystrofie nabłonka barwnikowego, ale w żaden sposób nie mówi o czynności kory wzrokowej czy ostrości. EMS, choć brzmi dość technicznie, w kontekście okulistyki nie ma żadnego zastosowania – to raczej może być kojarzone z innymi dziedzinami medycznymi, jak elektrostymulacja mięśni, i tu można się łatwo pomylić przez podobieństwo skrótów. Częstym błędem myślowym jest założenie, że każde badanie „na prądzie” w okulistyce mierzy ostrość wzroku, ale realnie tylko VEP bada przewodnictwo drogi wzrokowej aż do kory mózgowej i pozwala na ocenę funkcjonalną widzenia, zwłaszcza u dzieci, które nie współpracują werbalnie. W praktyce klinicznej, nieznajomość tych różnic może prowadzić do źle dobranych badań, niepotrzebnych kosztów i, co najważniejsze, błędnych wniosków diagnostycznych. Dlatego kluczowe jest, by świadomie wybierać metody diagnostyczne zgodnie z ich przeznaczeniem i rekomendacjami branżowymi, bo tylko wtedy wynik ma realną wartość w planowaniu dalszego leczenia czy rehabilitacji wzroku.