Metoda uprzywilejowanego spojrzenia to naprawdę kluczowa technika, jeśli chodzi o ocenę ostrości wzroku, szczególnie u dzieci lub osób, które nie mogą współpracować w standardowych testach. Chodzi tu o taką sytuację, gdzie pacjentowi prezentuje się bodźce wizualne w taki sposób, aby spontanicznie wykazał, którym obrazem jest bardziej zainteresowany. Moim zdaniem to naprawdę sprytne rozwiązanie, bo pozwala ocenić wzrok nawet tam, gdzie nie ma szans na klasyczne czytanie tablicy Snellena. Z mojego doświadczenia widać, że metoda ta jest doceniana w pediatrii okulistycznej i ortoptyce. Używa się jej na przykład do wykrywania ambliopii (tzw. leniwego oka) u małych dzieci, które nie potrafią jeszcze mówić lub współpracować. W praktyce stosuje się specjalne karty lub plansze, czasem po prostu różne zabawki, gdzie dziecko samo wybiera miejsce patrzenia. Standardy światowe, jak zalecenia American Academy of Ophthalmology, wskazują na przydatność tej metody właśnie w ocenie ostrości wzroku w tych trudniejszych przypadkach. Co ciekawe, metoda uprzywilejowanego spojrzenia nie tylko dostarcza informacji diagnostycznych, ale też pozwala na monitorowanie postępów leczenia, na przykład po wdrożeniu terapii okluzyjnej. Bardzo praktyczna sprawa w codziennej pracy, szczególnie w pracy z dziećmi i osobami z zaburzeniami komunikacyjnymi.
Wielu osobom może się wydawać, że metoda uprzywilejowanego spojrzenia przydaje się do badania różnych aspektów funkcji wzrokowych, ale w rzeczywistości jej zastosowanie jest dość specyficzne. Jeśli chodzi o korespondencję siatkówkową, to tutaj używa się raczej specjalistycznych testów, jak test Hessa czy sztuczne warunki fuzji, bo ocena tego wymaga śledzenia projekcji bodźców na siatkówkę każdego oka z osobna. Natomiast reakcje źrenic na światło bada się zupełnie innymi metodami – zwykle używa się latarki i obserwuje zwężenie źrenic w odpowiedzi na światło; nie ma tutaj mowy o prezentowaniu bodźców wzrokowych, co jest istotą metody uprzywilejowanego spojrzenia. Z kolei widzenie obuoczne, czyli zdolność do scalania obrazu z obu oczu, sprawdza się testami stereoskopowymi lub np. testami pryzmatycznymi, a nie przez obserwację spontanicznych reakcji na bodźce. Typowym błędem jest myślenie, że każde narzędzie badające jakąkolwiek reakcję wzrokową nadaje się do wszystkich aspektów diagnostyki okulistycznej – tak niestety nie jest. W praktyce metoda uprzywilejowanego spojrzenia ma swoje miejsce właśnie przy ocenie ostrości wzroku, szczególnie u osób niemogących współpracować w tradycyjnych testach. Warto pamiętać, że precyzyjna diagnostyka wymaga doboru odpowiednich narzędzi do danego problemu – i to powinno być żelazną zasadą w pracy każdego specjalisty. Takie nieporozumienia jak przypisywanie tej metody np. do badania źrenic czy korespondencji siatkówkowej mogą prowadzić do błędów diagnostycznych i niepotrzebnych nieścisłości w dokumentacji medycznej. To ważne, żeby dobrze rozumieć, jakie narzędzie do czego służy i na tej podstawie podejmować decyzje kliniczne.