Metoda uprzywilejowanego spojrzenia to jedna z tych technik, które w praktyce okulistycznej czy optometrycznej są naprawdę przydatne, zwłaszcza gdy pracujemy z małymi dziećmi albo osobami, które nie potrafią współpracować podczas klasycznego badania ostrości wzroku. Chodzi tu o obserwowanie, na co pacjent najchętniej patrzy, jaki bodziec wybiera, i na tej podstawie oceniamy jego ostrość wzroku, bez konieczności czytania liter na tablicy czy podawania szczegółowych odpowiedzi. To jest bardzo często wykorzystywane w diagnostyce wzroku niemowląt i małych dzieci, gdzie standardowe metody po prostu nie mają sensu. W Polsce, tak jak i na świecie, ta metoda bywa stosowana szczególnie w poradniach specjalistycznych i przy badaniach przesiewowych. Jest zgodna z wytycznymi różnych towarzystw okulistycznych – np. American Academy of Ophthalmology zaleca ją przy trudnych do przebadania pacjentach. Moim zdaniem, super sprawa, bo pozwala wcześnie wykryć poważne zaburzenia widzenia, zanim dziecko zacznie mówić czy współpracować. Przy okazji, warto wiedzieć, że inne metody oceny ostrości wzroku u najmłodszych to np. metoda oparta na preferencji patrzenia czy test Teller Acuity Cards – wszystkie polegają na podobnych zasadach, ale mają nieco inne zastosowania. Dobrze jest znać różne narzędzia, ale metoda uprzywilejowanego spojrzenia to taki must-have dla każdego, kto chce skutecznie badać ostrość wzroku na wczesnym etapie życia.
W tym pytaniu sporo osób daje się złapać na błędne przekonania związane z funkcjami badania wzroku. Zacznijmy od korespondencji siatkówkowej – to złożony temat, który dotyczy oceny, czy obrazy widziane przez oba oczy padają na odpowiadające sobie punkty siatkówek, czyli czy oczy są „zsynchronizowane” w widzeniu obuocznym. Tu jednak korzysta się z zupełnie innych metod, jak testy z filtrem czerwono-zielonym czy testy haploskopowe, a nie metoda uprzywilejowanego spojrzenia. Przechodząc do reakcji źrenic na światło, ta odpowiedź jest myląca o tyle, że faktycznie polega na obserwacji zachowań oka, ale dotyczy to głównie odruchów neurologicznych i nie ma związku z oceną ostrości wzroku. Reakcje źreniczne bada się za pomocą latarki, patrzy się na bezpośrednią i pośrednią reakcję obu źrenic, co ma znaczenie np. w diagnostyce uszkodzeń nerwu wzrokowego czy zaburzeń neurologicznych. Jeżeli chodzi o widzenie obuoczne, tu też intuicyjnie można by pomyśleć, że metoda preferowanego spojrzenia coś wnosi, ale ta technika nie sprawdza współpracy obu oczu, a jedynie pozwala określić, co lepiej widzi jedno oko, czyli jaką ma ostrość. Typowy błąd to utożsamianie „patrzenia” z „widzeniem obuocznym”, a to zupełnie inne funkcje. Wreszcie, wiele osób myli pojęcie uprzywilejowanego spojrzenia z innymi testami subiektywnymi, ale prawda jest taka, że ta metoda służy do oceny ostrości wzroku, zwłaszcza u osób, które nie potrafią jeszcze współpracować w trakcie standardowych badań. W praktyce, jeśli ktoś chce rzetelnie ocenić widzenie obuoczne czy reakcje źrenic, musi sięgnąć po specjalistyczne testy – metoda uprzywilejowanego spojrzenia nic tu nie pomoże, co potwierdzają zarówno podręczniki, jak i materiały szkoleniowe dla techników optometrystów.