Dokładnie, karty Tellera to narzędzie wręcz stworzone do oceny ostrości wzroku u małych dzieci i osób, które nie potrafią jeszcze czytać czy komunikować się werbalnie. Tak naprawdę, jeżeli mamy do czynienia z pacjentem przygotowywanym do terapii metodą Campbella – czyli dość precyzyjnej formy leczenia niedowidzenia – musimy mieć absolutną pewność, jaką ostrość wzroku ten pacjent rzeczywiście prezentuje na starcie. Karty Tellera, w przeciwieństwie do klasycznych tablic Snellena czy testów opartych na rozpoznawaniu znaków, bazują na postrzeganiu prążków różnej szerokości. Dziecko pokazuje wzrokiem, czy zauważa wzór, a oceniający na tej podstawie określa próg ostrości. Z mojego punktu widzenia to ogromnie ważne, bo pozwala rzetelnie ocenić nawet bardzo małe dzieci, gdzie inne testy po prostu nie działają. Poza tym, karty Tellera są rekomendowane w większości najnowszych wytycznych w okulistyce dziecięcej i terapii niedowidzenia – zarówno Polskie Towarzystwo Okulistyczne, jak i europejskie standardy jasno wskazują tę metodę jako preferowaną w tej grupie wiekowej i funkcjonalnej. W codziennej praktyce, jeżeli nie sprawdzimy ostrości w odpowiedni sposób, możemy źle dobrać parametry ćwiczeń albo nie wychwycić subtelnych zmian w terapii, więc karta Tellera daje nam po prostu największą szansę na sukces terapeutyczny.
W praktyce okulistycznej ocena ostrości wzroku u dzieci, zwłaszcza tych przed szkolnym wiekiem lub niewspółpracujących, wymaga doboru odpowiednich narzędzi diagnostycznych. Testy takie jak Lea, figury Allena czy optotypy Snellena są często stosowane, ale mają swoje ograniczenia. Test Lea opiera się na rozpoznawaniu prostych symboli – kółko, kwadrat, domek, jabłko – i wymaga jednak pewnej współpracy dziecka oraz umiejętności werbalizowania odpowiedzi. Moim zdaniem, sporo dzieci nie jest jeszcze gotowych na takie testowanie, szczególnie w wieku do 3. roku życia, a wtedy wynik jest po prostu niemiarodajny. Podobnie figury Allena – ich przewaga polega na przyjaznej formie obrazkowej, ale dziecko nadal musi wskazać lub nazwać prezentowany symbol. To sprawia, że czasami wynik testu bardziej zależy od rozwoju mowy niż faktycznej ostrości wzroku. Z kolei optotypy Snellena, choć są złotym standardem u dorosłych i dzieci starszych, zupełnie nie sprawdzają się w ocenie niemowląt i maluchów, bo wymagają umiejętności rozpoznawania i nazywania liter lub przynajmniej współpracy polegającej na wskazywaniu odpowiedniego kierunku. Typowym błędem jest myślenie, że każda kolorowa czy obrazkowa tablica nadaje się dla najmłodszych – niestety tak nie jest. To właśnie karty Tellera, oparte na analizie preferencji spojrzenia i reakcji wzrokowych na kontrastowe prążki, pozwalają najobiektywniej ocenić próg ostrości wzroku bez konieczności współpracy słownej. Takie podejście minimalizuje ryzyko błędnej oceny i daje wiarygodny punkt wyjścia do terapii niedowidzenia metodą Campbella. Warto więc pamiętać, żeby zawsze dobierać metodę testowania do wieku i możliwości pacjenta, bo od tego zależy skuteczność późniejszych ćwiczeń rehabilitacyjnych.