W przypadku pacjenta z zezem rozbieżnym i krótkowzrocznością pełna korekcja soczewkami minusowymi jest zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem i tak właśnie uczą na kursach refrakcji czy w podręcznikach optometrii i okulistyki. Przede wszystkim, pełna korekcja minusowa zmniejsza potrzebę akomodacji, co u krótkowidza jest i tak stosunkowo niskie, a dodatkowo pozwala skupić obraz dokładnie na siatkówce. To ma ogromny wpływ na kontrolę nad ruchem gałek ocznych i stabilizację fiksacji, bo obraz nie jest rozmyty ani przesunięty względem siatkówki. W praktyce klinicznej, jeśli u osoby z zezem rozbieżnym i krótkowzrocznością damy zbyt słabe minusy (czyli niedokorygujemy pełnej wady), to zamiast pomóc, możemy zwiększyć uciekanie oka, bo obraz będzie rozogniskowany, a mózg „odpuści” sobie utrzymywanie fuzji. Z mojego doświadczenia zawsze lepiej zacząć od pełnej korekcji, a później ewentualnie subtelnie modyfikować, jeśli pacjent źle toleruje szkła. Warto zapamiętać, że w takich przypadkach nie stosuje się „oszczędzania” mocy soczewki, bo to nie jest presbiopia czy inne sytuacje. Pełna minusowa korekcja daje szansę na poprawę obu funkcji: widzenia ostrego i kontroli ustawienia oczu, co jest zgodne z zaleceniami większości specjalistów. Takie podejście to po prostu podstawa w optometrii i okulistyce.
Przy korekcji krótkowzroczności u pacjentów z zezem rozbieżnym często pojawia się pokusa, żeby stosować mniejszą moc soczewek minusowych niż wynika to z pomiarów refrakcji. Niektórzy myślą, że delikatne niedokorygowanie, na przykład zastosowanie połowy czy jednej trzeciej wartości wady, będzie lepsze dla komfortu widzenia albo zmusi pacjenta do większego wysiłku akomodacyjnego, co teoretycznie mogłoby wspomagać konwergencję. To jednak typowy błąd, bo krótkowidz z natury nie potrzebuje akomodacji do widzenia dali, a przy niepełnej korekcji jego ostrość wzroku wcale się nie poprawi, co gorsza – obraz na siatkówce pozostanie nieostry. W praktyce prowadzi to często do pogorszenia kontroli ustawienia oczu, bo rozmazany obraz jest dla mózgu mniej atrakcyjny i łatwiej „odpuścić” utrzymywanie fuzji, czyli wspólnej pracy obu oczu. Stosowanie pełnej korekcji plusowej w krótkowzroczności to już poważne nieporozumienie, bo soczewki dodatnie stosuje się przy nadwzroczności, nie przy krótkowzroczności – wtedy pacjent widziałby jeszcze gorzej. Takie podejście kompletnie nie sprawdzi się w codziennej praktyce. Prawidłowe postępowanie opiera się na pełnej korekcji ujemnej, ponieważ pozwala to na uzyskanie najlepszego obrazu na siatkówce, co stabilizuje fiksację i daje największą szansę na poprawę kontroli nad zezem. Tak też mówią wszystkie standardy i dobre praktyki okulistyczne – warto się tego trzymać, bo niedokorygowanie krótkowzroczności w kontekście zeza rozbieżnego po prostu nie ma uzasadnienia klinicznego i raczej szkodzi niż pomaga.