W przypadku ezotropii z zespołem V mamy do czynienia z charakterystycznym układem odchylenia gałek ocznych, gdzie kąt zeza zbieżnego (czyli skierowania jednego oka do środka) jest największy w spojrzeniu w dół, a najmniejszy w spojrzeniu w górę. To właśnie w tym ostatnim położeniu, kąt zeza zbieżnego się zmniejsza. Wynika to z działania mięśni prostych pionowych, zwłaszcza mięśni prostego dolnego i skośnego górnego, które przy pewnych dysfunkcjach prowadzą do różnic w ustawieniu osi optycznych oczu przy różnych spojrzeniach. Taki układ spotyka się m.in. w porażeniach czy osłabieniach określonych mięśni gałkoruchowych, ale też w niektórych postaciach zeza porażennego czy restrykcyjnego. Moim zdaniem, warto zapamiętać, że zespół V zawsze wiąże się z tym specyficznym rozkładem kąta zeza, co pomaga później odróżnić go od zespołu A (gdzie sytuacja jest odwrotna). W codziennej praktyce okulistycznej rozpoznanie tego typu wzorca jest bardzo pomocne przy wyborze odpowiedniej techniki leczenia operacyjnego, np. podczas planowania przesunięcia przyczepów mięśni. Spotkałem się z przypadkami, gdzie błędne rozpoznanie prowadziło do nieoptymalnych efektów po zabiegu. Warto więc solidnie opanować tę zależność, bo to nie jest tylko teoria – to realna wskazówka diagnostyczna, która w praktyce pozwala osiągnąć lepsze wyniki leczenia i zmniejszyć ryzyko nawrotu zeza.
Mylenie wzorców zachowania kąta zeza w różnych zespołach pionowych to dość częsty błąd, zwłaszcza gdy na pierwszy rzut oka oba przypadki (zespoły A i V) wydają się do siebie podobne. W ezotropii z zespołem V kluczowe jest to, że przy spojrzeniu w górę kąt zeza zbieżnego ulega zmniejszeniu, a nie zwiększeniu – to często sprawia trudność, bo intuicja podpowiada odwrotnie. Niektórzy zakładają, że każda zmiana osi spojrzenia nasila problem, ale właśnie w tym wariancie jest dokładnie odwrotnie. Z drugiej strony, kąt zeza rozbieżnego nie ma tu zastosowania, ponieważ mówimy o ezotropii, czyli właśnie o zbieżnym ustawieniu oczu, a nie rozbieżnym. Takie pomylenie pojęć jest typowe, gdy ktoś automatycznie przypisuje wzorce zachowań do obu rodzajów zezów bez rozróżnienia kontekstu klinicznego. W praktyce okulistycznej nieprawidłowa ocena tego zjawiska może prowadzić do nieadekwatnie dobranej terapii, na przykład do źle zaplanowanego zabiegu chirurgicznego mięśni gałkoruchowych. Z mojego doświadczenia wynika, że najwięcej zamieszania powoduje utożsamianie zespołu V z przypadkami zeza rozbieżnego lub przekonanie, że każda zmiana kąta przy spojrzeniu w górę jest nasileniem wady. Takie uproszczenia nie sprawdzają się w codziennym badaniu ortoptycznym. Warto pamiętać, że według standardów badania ortoptycznego, zawsze dokładnie mierzymy kąt zeza w różnych pozycjach spojrzenia i tylko taka analiza pozwala nam prawidłowo rozpoznać wzorzec – a to kluczowe dla dalszego postępowania. Dobrą praktyką jest też zapisywanie szczegółowych różnic kątów, aby przy kolejnych kontrolach prawidłowo monitorować skuteczność leczenia.