Soczewki lentikularne to taki trochę sprytny pomysł na obejście problemu zbyt dużej grubości soczewek, zwłaszcza przy wysokich mocach plusowych lub minusowych. W praktyce chodzi o to, żeby soczewka była wygodniejsza i lepiej wyglądała. W soczewkach dodatnich (plusowych) specjalnie zmniejsza się ich centralną grubość, żeby nie robiły się z nich przysłowiowe "denka od butelki". Odwrotnie, w soczewkach minusowych (ujemnych) redukuje się grubość na obrzeżach, bo to tam te szkła robią się najbardziej masywne i niewygodne. Z mojego doświadczenia wynika, że takie rozwiązania stosuje się szczególnie przy bardzo dużych wadach refrakcji, gdzie klasyczna soczewka byłaby po prostu za ciężka i mało estetyczna. Branżowe standardy mówią, żeby zawsze szukać kompromisu między optyką a komfortem użytkowania – lentikularne szkła są właśnie takim kompromisem. Często wykorzystywane są przy produkcji okularów dla osób z afakią (brak soczewki własnej w oku), gdzie wymagane są bardzo mocne moce dodatnie. Co ciekawe, lentikularne soczewki nie są już tak popularne jak kiedyś, bo pojawiły się nowe materiały i technologie, ale w niektórych przypadkach nadal są niezastąpione. Moim zdaniem, każdy technik optyk powinien znać tę budowę i wiedzieć, kiedy ją zastosować, bo wtedy realnie można poprawić komfort życia pacjenta.
Wiele osób myli pojęcia związane z budową i funkcją różnych rodzajów soczewek okularowych, bo ich nazwy potrafią brzmieć podobnie, a zastosowania bywają dość specjalistyczne. Soczewki toryczne kojarzą się głównie z korekcją astygmatyzmu – mają różną moc w różnych przekrojach, ale ich geometria nie służy celowemu zmniejszaniu grubości centralnej czy obwodowej, tylko korygowaniu nieregularności rogówki lub soczewki. W praktyce rzadko spotyka się sytuację, żeby toryczna soczewka miała zmienianą grubość w taki sposób jak lentikularna – tam liczy się raczej precyzyjne ustawienie osi i właściwa moc cylindra. Soczewki progresywne z kolei to bardziej zaawansowane technologicznie rozwiązania dla osób z prezbiopią – umożliwiają płynne przechodzenie między mocami do dali i bliży, ale cała ich „magia” polega na zmienności mocy, a nie na specjalnym modelowaniu grubości w określonych strefach. Dobry optyk wie, że progsy projektuje się pod kątem szerokości kanału progresji czy pola widzenia, a nie na zasadzie redukowania grubości centralnej lub obwodowej w kontekście mocy. Jeśli chodzi o soczewki pryzmatyczne, tutaj cały patent polega na wytworzeniu efektu przesunięcia obrazu (pryzmatycznego), co wykorzystuje się np. przy leczeniu zeza. Pryzmaty mają swoją specyficzną konstrukcję, ale nie stosuje się tu żadnych zamierzonych redukcji grubości centralnej czy obwodowej dla plusów lub minusów – grubość jest pochodną wartości pryzmatu, a nie celowego projektowania jak w lentikularnych. Często spotykam się z opinią, że każde nietypowe szkło będzie miało „coś wspólnego” z grubościami – to nie do końca prawda. Dopiero w soczewkach lentikularnych to właśnie budowa ogranicza wagę i objętość, dzięki czemu można uzyskać soczewki o wysokiej mocy przy relatywnie niewielkiej masie. Warto znać te niuanse, bo pozwalają one lepiej doradzać pacjentom i unikać niepotrzebnych błędów przy doborze szkieł.