Zakrapianie do oka środka rozszerzającego źrenice, czyli tzw. mydriatyku, to absolutna podstawa przed przeprowadzeniem skiaskopii, szczególnie jeśli chcemy uzyskać precyzyjne wyniki dotyczące wady refrakcji. Po podaniu takiego preparatu (np. tropikamidu czy atropiny) źrenica rozszerza się i dochodzi do porażenia akomodacji. Dzięki temu oko nie próbuje "oszukiwać" i nie kompensuje swojej wady, co bardzo często obserwuje się u młodszych pacjentów. Właśnie dlatego w dobrych praktykach optometrycznych i okulistycznych takie postępowanie zaleca się przede wszystkim przed badaniem wad refrakcji metodą skiaskopii, bo wtedy uzyskujemy najdokładniejszą diagnozę i później łatwiej można dobrać odpowiednią korekcję okularową. Moim zdaniem to bardzo praktyczna sprawa – sam widziałem sytuacje, gdzie bez rozszerzenia źrenicy wyniki były totalnie inne, niż po podaniu mydriatyku. Warto wiedzieć, że w codziennej pracy optometrysty spotykamy się z różnymi klientami i nie każdy rozumie, dlaczego trzeba zastosować krople. Czasem są opory, bo efektem ubocznym może być rozmazane widzenie przez parę godzin, ale to naprawdę pomaga uniknąć błędów diagnostycznych. Oczywiście w innych metodach diagnostycznych, jak chociażby badania kąta zeza czy niezborności, nie stosuje się mydriatyków, bo zakłócają one ocenę funkcji wzrokowych. Skiaskopia w cykloplegii zdecydowanie jest standardem, jeśli chodzi o ocenę wad refrakcji.
Zakropienie oka środkiem rozszerzającym źrenicę, zwanym mydriatykiem, nie jest wymagane ani nawet zalecane przed większością testów ortoptycznych, pryzmatycznych czy też przed badaniami mającymi na celu ocenę funkcji widzenia obuocznego. W przypadku określania kąta zeza przy użyciu listew pryzmatycznych, kluczowe jest, by pacjent zachował naturalną fiksację i warunki akomodacyjne – rozszerzenie źrenic i porażenie akomodacji mogłoby niepotrzebnie zaburzyć wynik, prowadząc do fałszywych pomiarów kąta odchylenia. Co do niezborności (astygmatyzmu) badanej tarczą zegarową Greena, to tutaj również nie stosuje się mydriatyków, bo test polega na subiektywnej ocenie ostrości i kierunku rozmycia przez pacjenta, który musi mieć zachowaną zdolność akomodacji; jej porażenie utrudniłoby lub wręcz uniemożliwiło prawidłową interpretację testu. Badanie korespondencji siatkówek z pryzmatem pionowym to także test funkcjonalny, oceniający współpracę obu oczu w normalnych warunkach widzenia – wpływ środka rozszerzającego źrenicę jest tutaj zbędny, a wręcz mógłby zakłócić normalne warunki widzenia obuocznego. Z mojego doświadczenia, częstym błędem jest utożsamianie rozszerzenia źrenic z ogólnym „ułatwieniem” każdego badania okulistycznego, a to po prostu nie jest prawda. Mydriatyki stosujemy wyłącznie tam, gdzie chcemy wyeliminować wpływ akomodacji (np. w skiaskopii czy dokładnej ocenie dna oka), ale wszelkie testy wymagające aktywnego uczestnictwa pacjenta w warunkach zbliżonych do codziennego widzenia tego wymagają. Pamiętajmy więc, że w ortoptyce i diagnostyce binocularnej rozszerzanie źrenic jest zwyczajnie niezalecane i należy tego unikać.