Sposób polegający na rozpoczęciu wiercenia po jednej stronie, a dokończeniu na stronie przeciwnej, to według mnie naprawdę jedna z tych sztuczek, które warto znać w praktyce stolarskiej albo ślusarskiej. Chodzi o to, że kiedy wykańczasz otwór od odwrotnej strony, nie dopuszczasz do powstania tzw. odłupań czy wyszczerbień materiału, bo wiertło nie przebija się gwałtownie przez cienką resztkę materiału, tylko wychodzi już w przygotowanym otworze. To bardzo często robi się na elementach, które mają zachować estetykę po obu stronach, np. w meblarstwie czy przy montażu płyt. Standardy pracy zalecają właśnie takie podejście, zwłaszcza gdy wiercimy np. w sklejce, laminacie czy miękkich metalach. Otwór jest wtedy czysty, a krawędzie równe – oszczędzasz czas na późniejsze szlifowanie i nie musisz się martwić o reklamacje czy poprawki. Z mojego doświadczenia wynika, że to działa szczególnie dobrze, jeśli oba nawiercenia wykonujesz starannie i precyzyjnie oznaczasz osiowanie. To naprawdę jedna z tych rzeczy, których nauczyciel nie zawsze zdąży pokazać na lekcji, a potem bardzo się przydaje w życiu zawodowym. Zasada ta jest też mocno promowana w materiałach szkoleniowych i podręcznikach branżowych – w sumie nic dziwnego, bo efekty są widoczne gołym okiem.
Wielu osobom wydaje się, że zwiększenie obrotów wiertła albo stosowanie specjalnych wierteł może rozwiązać problem odłupań na spodniej stronie materiału podczas wiercenia, ale to niestety nie tak działa w praktyce. Po pierwsze, zwiększenie obrotów pod koniec wiercenia najczęściej prowadzi do jeszcze gwałtowniejszego przebicia materiału, a nie do rozwiązania problemu – wiertło szybciej przecina cienką warstwę i powoduje większe odszczypywanie. Z kolei użycie wierteł śrubowych z rozwartym kątem wierzchołkowym jest dobre do innych zastosowań, na przykład gdy chcemy uzyskać gładsze wejście w materiał albo zmniejszyć ryzyko zakleszczenia wiórów, ale nie eliminuje powstawania odłupań na wyjściu wiertła. Wiercenie przez dwa złożone elementy może w pewnych sytuacjach zmniejszyć uszkodzenia krawędzi, ale tylko wtedy, gdy ten podkładany element jest ofiarny i przeznaczony do zniszczenia – w praktyce jednak, jeśli oba elementy mają być wykorzystane, i tak na dolnym powstanie uszczerbek. To są takie typowe pułapki myślenia: skupiamy się na narzędziu albo parametrach pracy, a zapominamy o fizyce – to właśnie przerywanie wiercenia i rozpoczęcie go z drugiej strony sprawia, że włókna materiału (w drewnie) czy struktura (w metalu) nie są wyrywane siłą przez końcówkę wiertła. Takie rozwiązania spotyka się w branżowych poradnikach jako standard, zwłaszcza jeśli liczy się estetyka i jakość wykonania. Warto pamiętać, że nie zawsze sprzęt czy tempo są kluczowe – czasami to właśnie technika i sposób podejścia do zadania decydują o efekcie końcowym.