Lakierowanie łóżeczek dziecięcych wymaga szczególnej ostrożności i znajomości przepisów dotyczących bezpieczeństwa. Najważniejsze jest to, by lakier nie zawierał szkodliwych substancji, takich jak rozpuszczalniki, formaldehyd czy metale ciężkie, które mogłyby szkodzić zdrowiu dziecka. Tylko lakiery bez zapachu i takie, które są dopuszczone do kontaktu z żywnością, dają gwarancję, że nawet przypadkowy kontakt lakierowanej powierzchni z ustami dziecka nie będzie groźny. Z mojego doświadczenia wynika, że to właśnie zgodność z normami EN 71-3 albo atest PZH stanowią pewnego rodzaju „złoty standard” w branży wyrobów dziecięcych. Dodatkowo, lakier odporny na zarysowania zdecydowanie zwiększa trwałość wykończenia – dzieci często gryzą lub stukają w szczebelki, więc powłoka musi to wytrzymać. Często się o tym zapomina, a to moim zdaniem kluczowa sprawa. W praktyce najlepiej wybierać produkty dedykowane do wyrobów dziecięcych, nawet jeśli są nieco droższe, bo na bezpieczeństwie i zdrowiu nie warto oszczędzać. Mówiąc wprost – tylko lakier spełniający te wymagania jest sensownym wyborem i daje spokojną głowę.
Wybierając lakier do łóżeczek dziecięcych, bardzo łatwo się pomylić i sięgnąć po produkt do ogólnych zastosowań stolarskich albo nawet konstrukcyjnych. To dość częsta pomyłka, że lakier odporny na wilgoć, wodę czy nawet zmienne warunki pogodowe będzie odpowiedni do wszystkiego, co z drewna. Niestety, taka logika nie sprawdza się w przypadku produktów mających kontakt z dziećmi. Wiele lakierów zewnętrznych zawiera agresywne składniki chemiczne, które zapewniają wysoką odporność na czynniki atmosferyczne, ale nie są bezpieczne dla zdrowia – szczególnie dla najmłodszych. Produkty przeznaczone do mebli czy boazerii bytowej zazwyczaj nie spełniają restrykcyjnych norm dotyczących migracji substancji szkodliwych. Nawet jeśli lakier jest elastyczny i odporny na wodę, to nie znaczy, że nie będzie wydzielał szkodliwych oparów, zwłaszcza przez pierwsze tygodnie po aplikacji. Są też lakiery zaprojektowane do pomieszczeń wilgotnych, jak łazienki czy kuchnie, ale ich głównym zadaniem jest walka z grzybami lub wilgocią, a nie bezpieczeństwo w kontakcie z żywnością czy śliną dziecka. Bardzo często myli się odporność na ścieranie lub wodę z normami higienicznymi – to zupełnie inne zagadnienia. Moim zdaniem, nie można też ufać samym opisom marketingowym producentów – zawsze trzeba sprawdzić, czy produkt ma atest dopuszczający do kontaktu z żywnością i czy jest bezwonny. Dopiero wtedy mamy pewność, że dziecko nie będzie narażone na szkodliwe substancje, co jest absolutnie kluczowe przy wyrobach dziecięcych. Warto o tym pamiętać, bo w praktyce to bardzo częsty błąd.