Woda to zdecydowanie najgorszy wybór, jeśli chodzi o naprawę powierzchni politurowanych – i nie mówię tego tylko jako sucha teoria, ale też z własnych obserwacji z warsztatu. Politury, szczególnie te na bazie szelaku, są bardzo wrażliwe na działanie wilgoci. Nawet niewielki kontakt z wodą może spowodować białe plamy, matowienie, a czasem nawet rozwarstwienie powłoki. Jak się polało przypadkiem szklankę wody na politurę, to już wiadomo, że czeka nas sporo roboty, żeby to potem ogarnąć. W praktyce naprawy przeprowadza się głównie za pomocą alkoholu etylowego (bo rozpuszcza szelak i pozwala polerkować powierzchnię) oraz samej żywicy szelakowej, którą można uzupełniać ubytki. Olej lniany czasami się stosuje w celu zabezpieczenia, choć do samej politury rzadziej, ale już jako składnik innych wykończeń drewnianych jak najbardziej. Standardy konserwatorskie i dobre praktyki jasno mówią: przy politurze omijamy wodę szerokim łukiem. Moim zdaniem lepiej dwa razy się upewnić czym nasączamy szmatkę, bo skutki użycia wody mogą być nieodwracalne. Mało kto o tym pamięta, a to takie ważne w pracy z klasycznym meblem.
Często spotykam się z przekonaniem, że do naprawy politury można używać różnych substancji, nawet takich jak alkohol czy żywica szelakowa – i tutaj pojawia się błąd w myśleniu. Politura szelakowa to powłoka, którą z łatwością można zregenerować za pomocą alkoholu etylowego, ponieważ szelak jest w nim rozpuszczalny. To wręcz podstawowa technika stosowana zarówno w konserwacji, jak i renowacji klasycznych mebli. Alkohol pozwala wygładzić powierzchnię, usunąć drobne zarysowania, a nawet połączyć świeżo nałożoną politurę ze starą. Żywica szelakowa jest z kolei głównym składnikiem politury, więc jej dodatek jest naturalny podczas uzupełniania ubytków – to absolutny standard i żadna nowość. Olej lniany, choć w przypadku politur nie jest tak powszechny jak w innych wykończeniach, bywa stosowany do drobnych zabiegów pielęgnacyjnych lub jako warstwa zabezpieczająca przed nadmiernym wysychaniem drewna. Z mojego doświadczenia wynika, że olej nie niszczy politury, o ile się go nie nadużywa. Największym błędem jest jednak założenie, że właśnie te środki mogą zaszkodzić powłoce szelakowej – to woda jest tu najgroźniejsza. Woda powoduje wykwity, przebarwienia i pęcznienie drewna pod politurą. To typowy błąd osób początkujących albo tych, którzy przenoszą praktyki z innych technik wykończeniowych. Jeśli zależy nam na profesjonalizmie, zawsze trzeba dostosować środki do specyfiki danej powierzchni, a tradycyjna politura to materiał wymagający naprawdę dużej ostrożności w doborze chemii i technik naprawczych.