To jest właśnie podejście zgodne z aktualnymi standardami konserwatorskimi. Zniszczony mebel zabytkowy w stylu Ludwika XVI powinien być naprawiony w taki sposób, żeby miejsca interwencji były świadomie widoczne. Takie rozwiązanie pozwala odróżnić oryginalne fragmenty od wtórnych i zachować tzw. czytelność konserwatorską. W branży mówi się o "poszanowaniu autentyzmu zabytku" – chodzi o to, żeby nie wprowadzać w błąd odbiorców muzealnych, którzy mają prawo wiedzieć, które części są oryginalne, a które zostały naprawione podczas prac renowacyjnych. Z mojego doświadczenia wynika, że najlepsi konserwatorzy stosują np. delikatne różnice w fakturze, kolorze lub stosują oznaczenia, żeby pokazać, które fragmenty są nowe. To jest o wiele uczciwsze niż maskowanie napraw, bo pozwala prowadzić rzetelne badania i ewentualnie wrócić do wcześniejszych faz konserwacji. Przykładem dobrej praktyki są muzea zachodnioeuropejskie, gdzie naprawy są czytelne, ale nie dominują wizualnie nad oryginałem. Takie podejście szanuje historię obiektu i podkreśla rolę konserwatora jako opiekuna, nie twórcy nowego przedmiotu. Myślę, że to naprawdę najuczciwsza i najprofesjonalniejsza droga postępowania z muzealiami.
Często spotyka się przekonanie, że najlepiej naprawić zabytek tak, żeby naprawy były całkowicie niewidoczne. Jednak ukrywanie miejsc interwencji konserwatorskich jest obecnie uznawane za błąd. Po pierwsze, prowadzi to do fałszywego wrażenia, że mamy do czynienia z oryginałem bez żadnych zmian – a przecież zadaniem muzeum i konserwatora jest ukazywanie historii przedmiotu, także tej związanej z jego naprawami i rekonstrukcjami. Maskowanie napraw jest wręcz niezgodne z Kartą Wenecką i innymi międzynarodowymi standardami konserwatorskimi, gdzie podkreśla się znaczenie czytelności interwencji dla przyszłych pokoleń. Z drugiej strony, pozostawienie mebla na ekspozycji bez żadnych napraw czy nawet zabezpieczeń to zupełnie nieodpowiedzialne – taki przedmiot będzie się dalej niszczył, a zwiedzający mogą odnieść wrażenie, że muzeum nie dba o swoje zbiory. Brak nawet podstawowego zabezpieczenia przed dalszym niszczeniem może doprowadzić do nieodwracalnych strat, co jest nie tylko niezgodne z zasadami opieki nad dziedzictwem, ale też po prostu niepraktyczne. Zabezpieczenie mebla bez podejmowania żadnych napraw, choć trochę lepsze niż całkowity brak działania, też nie spełnia oczekiwań konserwatorskich. W muzealnictwie liczy się nie tylko zachowanie oryginału, ale też umożliwienie odbioru estetycznego i edukacyjnego – eksponat powinien być w stanie, który pozwala go pokazać w sensowny sposób, a nie tylko przechowywać "na siłę". Wielu ludzi myśli, że lepiej nie dotykać zabytku wcale, żeby nie ingerować w oryginał, ale to prowadzi do powolnego niszczenia i utraty wartości ekspozycyjnej. Dlatego właśnie naprawa z widocznymi śladami interwencji jest uznawana za najlepszą praktykę – pozwala zachować szacunek dla oryginału i uczciwie pokazać historię przedmiotu.