Stosowanie dłuższego czasu otwartego podczas okleinowania to dość sprawdzona praktyka, szczególnie jeśli zależy nam na uniknięciu przebić klejowych. Czas otwarty to taki okres, w którym klej zachowuje swoje właściwości klejące i można bezpiecznie pozycjonować okleinę na powierzchni. Jeśli damy sobie i klejowi trochę więcej czasu przed dociśnięciem okleiny, to rozpuszczalniki lub woda mają szansę lekko odparować, a klej staje się mniej płynny. Dzięki temu nie przeciska się tak łatwo przez pory drewna czy forniru, co eliminuje ryzyko powstawania plam na powierzchni. Z mojego doświadczenia przy pracach stolarskich, szczególnie przy okleinach naturalnych, właśnie zbyt krótki czas otwarty często kończy się tym, że klej „przecieka” przez okleinę i zostawia ślady trudne do usunięcia, nawet po szlifowaniu czy lakierowaniu. W wielu zakładach stolarskich i w branży meblarskiej wręcz się mówi, żeby obserwować stan kleju na podłożu – jak jest lekko matowy i przestaje być lepki na palec, wtedy najlepiej dociskać okleinę. Oczywiście każdy klej ma swoje specyficzne wytyczne producenta, ale ogólna zasada jest taka: im dłuższy czas otwarty, tym mniejsze ryzyko przebicia się kleju przez okleinę. Swoją drogą, to podejście zgodne z instrukcjami wielu renomowanych producentów klejów i uznawane za dobrą praktykę na rynku.
Wiele osób, zwłaszcza na początku pracy z okleinami, sądzi, że kluczowe jest szybkie działanie, mocne dociskanie czy nawet manipulowanie wilgotnością drewna. Tymczasem te czynniki mogą przynieść więcej szkód niż pożytku. Stosowanie krótkiego czasu otwartego, czyli natychmiastowe dociskanie okleiny po nałożeniu kleju, powoduje, że klej nie zdąży wstępnie odparować i pozostaje zbyt płynny. Wtedy bardzo łatwo przebija przez cienkie lub porowate okleiny, a ślady kleju po lakierowaniu czy bejcowaniu są wręcz gwarantowane. Wydłużenie czasu otwartego daje czas na częściowe odparowanie nośnika - to jest cała tajemnica. Z kolei okleinowanie drewna o podwyższonej wilgotności to w ogóle zły pomysł. Wilgotne drewno słabo przyjmuje klej, pojawiają się odkształcenia, a do tego podwyższone ciśnienie pary wodnej może wręcz wypychać klej przez pory, potęgując problem przebicia. To dość częsty błąd u osób, które nie sprawdzają wilgotności materiałów przed klejeniem. Co do zwiększania ciśnienia podczas prasowania – wydaje się intuicyjne, że mocniejszy nacisk poprawi jakość połączenia. Jednak w praktyce nadmierne ciśnienie wyciska klej na boki i przez okleinę, zwłaszcza jeśli jest ona cienka lub ma otwarte pory jak dąb czy jesion. Branżowe standardy jasno mówią, że należy stosować optymalne, nie maksymalne ciśnienie – tak, żeby zapewnić dobry kontakt, ale nie wyciskać kleju. Moim zdaniem klucz do sukcesu to właśnie cierpliwość i kontrola czasu otwartego, zgodnie z zaleceniami producentów klejów i dobrymi praktykami rzemieślniczymi. Przemyślane przygotowanie i trzymanie się technologii dużo rzadziej kończy się przykrymi niespodziankami przy wykańczaniu powierzchni.