Prawidłowa głębokość wręgu w ścianie bocznej pod ścianę tylną to dwie trzecie grubości elementu. Takie rozwiązanie jest nieprzypadkowe – wynika z praktyki stolarskiej i zaleceń podręczników branżowych. Gdy wręg będzie za płytki, czyli np. na 1/3 lub 1/2 grubości, ściana tylna nie będzie się trzymała zbyt pewnie – pojawi się ryzyko luzów, a całość skrzyni czy szafki może się rozkleić albo rozchwiać przy użytkowaniu. Natomiast 2/3 grubości to taki złoty środek – z jednej strony zachowana jest stabilność konstrukcji, z drugiej nie osłabiamy znacząco samej ścianki bocznej, bo jeszcze zostaje zapas drewna. W praktyce, przy meblach, które mają wytrzymać lata, wręgi tej głębokości skutecznie zapobiegają wypaczeniu ściany tylnej, a jednocześnie dają pewność, że całość nie będzie podatna na rozklejanie pod wpływem wilgoci czy zmian temperatury. Moim zdaniem, jeśli ktoś planuje zrobić solidną szafkę warsztatową, to wręgi na 2/3 grubości są po prostu rozsądnym wyborem. To także zgodne z normami i instrukcjami technologicznymi z podręczników meblarskich. Często się też spotyka, że wręgi pod płytę tylną wkręca się lub wkleja, i dopiero taka głębokość daje radę utrzymać tył mocno na miejscu. Warto pamiętać, że zbyt głęboki wręg (np. 3/4) już osłabia ściankę boczną, więc 2/3 to naprawdę optymalna wartość.
W temacie głębokości wręgu w ścianie bocznej pod ścianę tylną pojawia się sporo nieporozumień, szczególnie u osób zaczynających swoją przygodę ze stolarką meblową. Często zdarza się, że ktoś wybiera wręg płytki – powiedzmy na 1/3 czy połowę grubości elementu – bo wydaje się, że to wystarczy, żeby ściana tylna się trzymała. W rzeczywistości jednak taki płytki wręg nie zapewnia odpowiedniej stabilności konstrukcji, zwłaszcza gdy mebel jest narażony na codzienne użytkowanie, obciążenia czy nawet minimalne odkształcenia materiału pod wpływem wilgoci. Zbyt płytkie wręgi mogą powodować, że ściana tylna zacznie się ruszać, powstaną szczeliny, a w efekcie cały mebel szybciej się rozklei albo rozpadnie. Z drugiej strony są osoby, które idą w drugą skrajność i wykonują wręgi bardzo głębokie, nawet na 3/4 grubości. Pozornie to daje solidne osadzenie ściany tylnej, ale w praktyce poważnie osłabia przekrój ściany bocznej. Taka ściana traci swoją wytrzymałość, może się łatwo złamać, szczególnie jeśli zostanie wykonana z drewna o gorszej jakości lub np. płyty wiórowej. Moim zdaniem to typowy błąd wynikający z przekonania, że "im głębiej, tym lepiej", podczas gdy prawdziwa sztuka stolarska polega na znalezieniu właściwego kompromisu między wytrzymałością elementu a solidnym zamocowaniem ściany tylnej. Standardy branżowe oraz dobre praktyki zalecają właśnie głębokość na poziomie 2/3 grubości elementu. Daje to pewność, że tył mebla będzie stabilny, ale jednocześnie nie osłabiamy niepotrzebnie konstrukcji całości. Warto zwracać uwagę na te proporcje i nie wybierać ani zbyt płytkich, ani przesadnie głębokich wręgów, bo to wpływa na trwałość wyrobu. Z mojego doświadczenia wynika, że najlepiej trzymać się sprawdzonych wzorców, bo to po prostu się opłaca w dłuższej perspektywie.