Prawidłowa odpowiedź to konserwacja po chodnikach owadzich, czyli śladach żerowania owadów technicznych w drewnie. Na zdjęciu widać, jak preparat owadobójczy wnika w strukturę drewna przez charakterystyczne otwory i kanały, jakie pozostawiają np. spuszczele czy kołatki. W branży stolarskiej i renowacyjnej to bardzo ważny etap – jeśli zostawi się takie miejsca bez zabezpieczenia, drewno dalej będzie niszczone od środka, nawet jeśli wizualnie wygląda w porządku. Z mojego doświadczenia, dobre preparaty penetrujące (np. na bazie permetryny) są kluczowe, bo tylko one docierają w głębokie chodniki. Zawsze po aplikacji warto drewno osłonić lub nawet zamknąć folią, żeby zwiększyć skuteczność zabiegu i dać preparatowi czas na działanie. Standardy branżowe, np. zalecenia ICOM (Międzynarodowej Rady Muzeów) czy polskich konserwatorów zabytków, mocno podkreślają konieczność stosowania zabezpieczeń przeciwko owadom w meblarstwie i konserwacji zabytków. W praktyce, nawet jeśli ślady są niewielkie, należy traktować całą powierzchnię – bo larwy najczęściej są ukryte głęboko. To naprawdę żmudna robota, ale daje pewność, że drewno przetrwa jeszcze długie lata. Przy okazji, dobrze wiedzieć, że po takiej konserwacji często wymagane jest wypełnienie chodników masą szpachlową do drewna, by odzyskać estetykę powierzchni.
W przypadku renowacji i konserwacji drewna, błędnym podejściem jest utożsamianie zabiegów przedstawionych na zdjęciu z usuwaniem przypaleń, przebarwień czy śladów po gwoździach. Przypalenia na drewnie wymagają zupełnie innych metod – najczęściej szlifowania lub wycinania uszkodzonych fragmentów, ewentualnie stosowania specjalnych środków wybielających, ale nigdy nie są usuwane za pomocą preparatów owadobójczych. Przebarwienia to także osobny temat, gdzie stosuje się środki chemiczne do wybielania lub neutralizatory, zależnie od przyczyny powstania plamy. Natomiast w przypadku śladów gwoździ, najczęściej sięga się po szpachlówki do drewna albo drewniane kołki, a nie preparaty insektycydowe. Błędnym myśleniem jest zakładanie, że jeden uniwersalny środek rozwiąże wszystkie problemy z powierzchnią drewna – każda wada wymaga innego podejścia, a stosowanie preparatów owadobójczych na przypalenia czy przebarwienia nie przyniesie żadnych efektów. Bardzo często spotykam się z tym, że osoby początkujące mylą różne defekty drewna, przez co dobierają niewłaściwe technologie naprawcze. Prawidłowa identyfikacja uszkodzenia to podstawa w zawodzie stolarza czy konserwatora – jeśli nie rozpozna się chodników owadzich, można narazić materiał na dalszą, niewidoczną degradację. Z punktu widzenia dobrych praktyk należy pamiętać, że dezynsekcja drewna to specjalistyczny proces i nie powinno się go mylić z rutynowym czyszczeniem, szpachlowaniem czy wybielaniem powierzchni. To typowy błąd myślowy: jeśli coś jest uszkodzone, to wystarczy preparat chemiczny – a prawda jest taka, że technologia naprawy zawsze zależy od rodzaju defektu i jego przyczyny.