Zabezpieczanie czoła tarcicy przed nadmiernym nasłonecznieniem to naprawdę kluczowa sprawa w praktyce stolarskiej i ciesielskiej. Chodzi przede wszystkim o to, że drewno na końcach (czyli właśnie na czole tarcicy) znacznie szybciej oddaje wilgoć niż przez powierzchnie boczne. Gdy czoła są wystawione na słońce bez zabezpieczenia, woda z nich paruje nierównomiernie w stosunku do reszty drewna. To prosta droga do powstawania naprężeń i właśnie pęknięć, często głębokich, które osłabiają całą deskę czy belkę. Osobiście widziałem już nie raz, jak nawet nowa, świeżo przetarta tarcica dosłownie rozchodzi się na końcach po kilku dniach ostrego słońca. Dlatego praktycy i normy branżowe (np. zalecenia PN-D-94021) jednoznacznie mówią o konieczności smarowania czoła specjalnymi preparatami np. emulsją parafinową, farbą lub nawet zwykłą białą farbą olejną, gdy nie mamy nic innego. Czasem stosuje się też folię albo specjalne woski. Zabezpieczenie to nie tylko ochrona przed pękaniem, ale i przed startą materiału przy późniejszej obróbce, bo pęknięcia najczęściej wymagają odcięcia kilku centymetrów. Z mojego doświadczenia warto to zrobić od razu po przetarciu, a nie czekać, aż pojawią się problemy. Warto to zapamiętać, bo to prosta czynność, która realnie wydłuża żywotność drewna i ogranicza straty.
Wydaje się, że popularnym błędem jest utożsamianie zabezpieczania końców tarcicy – czyli czoła – z ochroną drewna przed gniciem, pęcznieniem czy nawet zsarzeniem (przyznam, że to ostatnie rzadko spotykany i nie do końca precyzyjny termin w branży drzewnej). Oczywiście, drewno może gnić czy nawet pęcznieć, ale te zjawiska wynikają raczej z działania wilgoci (wody ciekłej lub bardzo wysokiej wilgotności powietrza), a nie z bezpośredniego działania słońca na czoło tarcicy. Jeżeli drewno jest długo wystawione na opady lub trzymane w wilgotnym środowisku, to wtedy rzeczywiście pojawia się ryzyko rozwoju grzybów, zgnilizny czy nawet deformacji objawiającej się pęcznieniem. Ale samo nasłonecznienie – a już zwłaszcza szybkie przesuszenie końcówek – prowadzi głównie do powstawania pęknięć, bo woda z czoła odparowuje dużo szybciej niż z reszty, co generuje wewnętrzne naprężenia. Zsarzenie może się kojarzyć z procesem starzenia się drewna, ale nie jest to bezpośrednio związane z zabezpieczaniem czoła tarcicy przed słońcem. Moim zdaniem warto rozróżniać te zjawiska, bo każdy z nich ma inne przyczyny i wymaga innego zabezpieczenia. W praktyce stolarz czy cieśla zabezpiecza czoła głównie przed pękaniem, bo to najczęstszy i naprawdę kosztowny problem – zwłaszcza w cennych gatunkach drewna. Często spotyka się przekonanie, że zabezpieczenie końcówek przed słońcem to też ochrona przed gniciem, ale to nie do końca tak działa. Najlepiej zawsze analizować, co dokładnie zagraża drewnu w danym środowisku i dobierać metody ochrony celowo, nie na zasadzie uniwersalnego remedium.