Metoda elektrostatyczna to zdecydowanie najlepszy wybór do wykańczania przedmiotów o skomplikowanym kształcie, i powiem szczerze: trudno znaleźć lepsze rozwiązanie, jeśli zależy nam na równomiernym pokryciu powłoką nawet trudno dostępnych zakamarków. W tej metodzie farba (lub inny materiał powłokowy) jest naładowana elektrostatycznie i przyciągana do powierzchni przedmiotu na zasadzie różnicy ładunków. Dzięki temu powłoka rozprowadza się bardzo precyzyjnie, omijając efekt grawitacji czy nawet nieco "owijając" się wokół elementu – to się nazywa efekt klatki Faradaya. Z mojego doświadczenia wynika, że w zakładach lakierniczych, gdzie produkuje się części maszyn, felgi samochodowe czy obudowy urządzeń, właśnie elektrostatyka jest podstawą, bo pozwala zaoszczędzić materiał i czas. Branżowe standardy, np. stosowane w przemyśle motoryzacyjnym czy AGD, wyraźnie wskazują na tę technikę, zwłaszcza przy produkcji seryjnej i wysokich wymaganiach jakościowych. Ogólnie rzecz biorąc, metoda elektrostatyczna to synonim profesjonalizmu i ekonomicznego podejścia do trudnych powierzchni – i moim zdaniem żaden natrysk czy zanurzenie nie dadzą tak dobrego, powtarzalnego efektu przy skomplikowanych kształtach.
Wybierając metodę wykończenia przedmiotów o złożonych, nieregularnych kształtach, łatwo ulec przekonaniu, że wystarczy tradycyjny proces – natrysk, polewanie czy zanurzenie. Niestety, każda z tych metod ma pewne ograniczenia. Natrysk bywa kłopotliwy – przy skomplikowanej geometrii niektóre miejsca pozostają niedopolerowane, bo farba nie dociera do wszystkich zakamarków. Często prowadzi to do powstawania niejednorodnych warstw, zacieków lub wręcz pominięcia fragmentu powierzchni. Polewanie to metoda prosta i szybka, jednak sprawdza się głównie przy bardzo prostych, otwartych konstrukcjach – np. płaskich płytach czy prostych rurach. W przypadku bardziej złożonych kształtów praktycznie nie da się uzyskać równomiernej powłoki, bo ciecz spływa pod wpływem grawitacji i nie zatrzymuje się w trudno dostępnych miejscach. Zanurzanie również wydaje się atrakcyjne, ale tu też pojawia się problem – nadmiar materiału gromadzi się w zagłębieniach i szczelinach, czego rezultatem są nieestetyczne zacieki, pęcherze lub inne defekty. W praktyce zawodowej takie podejście skutkuje zwiększeniem kosztów (poprawki, reklamacje), a to nie jest zgodne z nowoczesnymi standardami jakości w branży lakierniczej czy metalowej. Typowym błędem jest przekonanie, że każda metoda nadaje się do wszystkiego – niestety, tylko proces elektrostatyczny gwarantuje precyzję, powtarzalność i minimalizację strat materiałowych przy wykańczaniu przedmiotów o skomplikowanych kształtach. Moim zdaniem warto zwracać uwagę nie tylko na tradycję, ale przede wszystkim na efektywność i zgodność z aktualnymi wymaganiami rynku.