Dokładnie o to chodzi – przechowywanie mebli w wilgotnych, zimnych czy wręcz przemarzniętych pomieszczeniach to główny powód zagrzybienia. Drewno oraz materiały drewnopochodne bardzo łatwo chłoną wilgoć z otoczenia, szczególnie jeśli wentylacja jest słaba, a temperatura niska. W takich warunkach na powierzchniach i w szczelinach mebli powstaje tzw. mikroklimat sprzyjający rozwojowi pleśni, grzybów domowych i bakterii. Z mojego doświadczenia wynika, że do zagrzybienia wystarczy kilka tygodni w piwnicy lub garażu, gdzie brak cyrkulacji powietrza i zalega wilgoć. Grzyby, takie jak Aspergillus czy Penicillium, pojawiają się najpierw na niewidocznych fragmentach: spodzie blatów, wnętrzach szafek, a potem przenoszą się dalej powodując nie tylko brzydki zapach, ale i uszkodzenia strukturalne drewna. Fachowcy zawsze zalecają przechowywać meble w suchych, ogrzewanych i przewiewnych pomieszczeniach, najlepiej zgodnie z wytycznymi producenta. Istnieją też normy – np. PN-EN 335 – które opisują odporność drewna na czynniki biologiczne. W praktyce wilgotność względna powietrza powinna być utrzymywana na poziomie ok. 40-60%, a meble nie mogą stykać się bezpośrednio z zimnymi ścianami. Takie praktyki pozwalają skutecznie zapobiegać problemowi zagrzybienia, który potrafi kompletnie zrujnować nawet nowe i porządnie wykonane wyposażenie.
Temat zagrzybienia mebli bywa często nie do końca rozumiany, bo wiele osób skupia się na widocznych oznakach zniszczenia, a nie na rzeczywistych przyczynach. Sama obecność owadów czy larw w drewnie to zupełnie inny problem – to szkodniki drewna, takie jak spuszczel pospolity lub kołatek domowy, które powodują uszkodzenia mechaniczne, ale nie prowadzą bezpośrednio do rozwoju pleśni ani grzybów. To raczej kwestia bioksyków, a nie wilgoci i mikrobiologii. Jeśli chodzi o kontakt powierzchni z substancjami żrącymi, to faktycznie może powodować powstawanie plam, przebarwień lub degradację powłok lakierniczych, ale nie tworzy środowiska sprzyjającego rozwojowi grzybów. Z kolei użycie nieodpowiedniego lakieru może skutkować mniejszą odpornością powłoki na ścieranie, promieniowanie UV czy środki chemiczne, lecz samo w sobie nie wywołuje zagrzybienia. Często myli się przyczyny z efektem – np. zła powłoka szybciej przepuszcza wilgoć, ale to przewlekła wysoka wilgotność jest kluczowa. Największym błędem w rozumowaniu jest jednak nieuwzględnianie warunków przechowywania: grzyby rozwijają się właśnie wtedy, gdy meble stoją w niewietrzonych, zimnych i wilgotnych pomieszczeniach, szczególnie piwnicach, garażach czy na nieogrzewanych strychach. To tam najczęściej dochodzi do kondensacji pary wodnej na powierzchni drewna i wnikania jej w głąb struktury. Brak cyrkulacji powietrza i utrzymująca się wysoka wilgotność względna powyżej 70% skutkuje szybkim rozwojem mikroorganizmów. Moim zdaniem warto zawsze kierować się zaleceniami producentów i zasadami konserwacji drewna, które jasno wskazują na potrzebę magazynowania mebli w odpowiednich warunkach – tylko tak można uniknąć zagrzybienia, niezależnie od tego, czym były pokryte czy jakie szkodniki się pojawiły.