Prawidłowe układanie łat giętarskich w autoklawie w odstępach 6÷10 mm, na przekładkach, w tzw. „szachownicę” to absolutna podstawa, jeśli zależy nam na równomiernym działaniu pary wodnej podczas procesu parzenia. W praktyce, takie rozmieszczenie zapewnia swobodny przepływ pary do każdej łaty, co zdecydowanie minimalizuje ryzyko niedoparzenia czy miejscowego przegrzewania materiału. Przekładki i odpowiedni dystans pozwalają na to, aby para wodna mogła równo otaczać każdą łatę ze wszystkich stron – to bardzo ważne, bo tylko wtedy drewno uzyskuje jednakowe właściwości plastyczne na całej długości. W zakładach produkcyjnych zawsze kładzie się nacisk na to, by unikać ścisku – drewno zbyt ciasno ułożone nie przyjmuje pary równomiernie, co potem wychodzi już na etapie gięcia czy dalszej obróbki. Moim zdaniem, kto raz widział, jak wygląda drewno „niedoparzone” przez złe ułożenie, ten już zawsze sprawdza odstępy. Standardy branżowe, np. instrukcje ITD lub wytyczne z norm PN-EN, wyraźnie zalecają układ szachownicowy i właściwe dystanse, żeby uniknąć strat materiału i problemów produkcyjnych. Odpowiednia wentylacja i rozdzielenie poszczególnych łat to nie jest tylko teoria – to po prostu praktyka, która się sprawdza na każdym etapie pracy z autoklawem.
Brak odstępów między łatami giętarskimi w autoklawie, czy to z przekładkami, czy bez nich, to poważny błąd technologiczny, który często wynika z próby „upchnięcia” większej ilości materiału na raz. W rzeczywistości takie podejście prowadzi do bardzo nierównomiernego parzenia, bo para wodna nie ma jak krążyć pomiędzy drewnem – to trochę jakby próbować gotować makaron w zbyt małej ilości wody, zawsze coś wyjdzie niedogotowane. Zbyt małe odstępy, na przykład 1–3 mm, nawet jeśli zastosujemy układ szachownicowy, są po prostu niewystarczające, żeby zapewnić swobodną cyrkulację pary. Para wodna będzie miała dostęp tylko do zewnętrznych warstw, a środkowe łaty pozostaną w gorszych warunkach, co kończy się tym, że uzyskujemy materiał o różnych właściwościach na jednym wsadzie. Układanie w poprzek autoklawu, bez przekładek i bez odstępów, to już w ogóle zaproszenie do kłopotów – takie łaty praktycznie się gotują tylko powierzchniowo, a wewnątrz zostają surowe. Z mojego doświadczenia wynika, że takie błędy popełniają głównie osoby, które nie zdają sobie sprawy, jak ważny jest równomierny dostęp pary w całym wsadzie. Branżowe standardy i instrukcje technologiczne kładą duży nacisk na właściwą wentylację i przestrzenie – bez tego nie osiągnie się powtarzalnej jakości. Warto pamiętać, że stosowanie przekładek samo w sobie nie załatwia sprawy, jeśli łaty leżą jedne na drugich bez żadnej przerwy – para i tak nie dotrze tam, gdzie powinna. Typowy błąd myślowy polega na założeniu, że im ciaśniej, tym szybciej i wydajniej, a w rzeczywistości to prosta droga do reklamacji i strat materiałowych. Praktyka pokazuje, że tylko układanie w odstępach 6–10 mm, z przekładkami i w szachownicę, daje przewidywalne i dobre rezultaty, a cała reszta to po prostu kompromisy, których nikt nie chce później naprawiać na etapie gięcia czy wykańczania detali.