Wybór wymiany uchwytów na specjalnie wykonane, będące kopią oryginalnych, to w zasadzie podstawowa zasada renowacji zabytków. W praktyce chodzi o zachowanie autentyczności i oryginalnego wyglądu mebla. Tak naprawdę, każda ingerencja powinna być jak najmniej inwazyjna i odwracalna, żeby nie zatracić historii przedmiotu. W branży konserwatorskiej mówi się, że najlepsza naprawa to taka, której nie widać – czyli właśnie precyzyjne odtworzenie detali, nawet jeśli wymaga to sporo zachodu. Moim zdaniem, nawet jeśli czasem kusi, żeby pójść na skróty i kupić jakieś podobne uchwyty w sklepie, to w przypadku autentycznych, wiekowych mebli to strzał w stopę. Opracowanie kopii uchwytów, najlepiej z zachowaniem tego samego materiału (tu mosiądz), kształtu i patyny, pozwala zachować wartość estetyczną i historyczną kredensu. Sam miałem okazję widzieć, jak warsztaty konserwatorskie zamawiają repliki u rzemieślników – efekt jest praktycznie nie do rozpoznania względem oryginału. Z punktu widzenia standardów, takie postępowanie jest zgodne z wytycznymi Narodowego Instytutu Dziedzictwa czy Karty Weneckiej, które zwracają uwagę na poszanowanie oryginału i minimalizację zmian. Dzięki temu kredens dalej wygląda jak autentyk, a nie jak składak z przypadkowych części. Warto pamiętać, że przy zabytkach nie chodzi tylko o funkcję użytkową, ale przede wszystkim o zachowanie pierwotnego charakteru.
Propozycja wymiany uchwytów na podobne, kupione w sklepie z akcesoriami meblowymi, to rozwiązanie zdecydowanie niezalecane w przypadku zabytków. Takie podejście jest typowe przy meblach współczesnych lub pozbawionych wartości historycznej, natomiast w przypadku starego kredensu prowadzi nie tylko do utraty oryginalności, ale także zaburza kompozycję stylistyczną i obniża wartość mebla. Wybierając gotowe uchwyty, bardzo rzadko udaje się trafić w odpowiedni styl, rozmiar czy odcień patyny, przez co efekt końcowy wygląda sztucznie i często kłóci się z resztą wyposażenia. Demontaż uchwytów i przyklejanie naturalnej okleiny, żeby zasłonić otwory, to praktyka wręcz destrukcyjna z punktu widzenia konserwatorskiego. Nie dość, że usuwamy elementy oryginalnej konstrukcji, to jeszcze ingerujemy w materiał podstawowy, psując wizualnie całość i niszcząc możliwość przywrócenia stanu pierwotnego w przyszłości. Szpachlowanie otworów i pozostawienie mebla bez uchwytów to już całkiem kuriozalny pomysł – z praktycznego punktu widzenia mebel traci funkcjonalność, a z technicznego – dewastujemy zabytkową tkankę, co jest niezgodne z elementarnymi zasadami ochrony zabytków. Często spotykam się z takim myśleniem, że 'ważne, by działało' albo 'żeby było ładnie', ale w przypadku zabytków nie chodzi wyłącznie o efekt wizualny czy wygodę użytkowania. Liczy się zachowanie maksymalnej ilości oryginalnych elementów i zgodność z epoką, a wszelkie zmiany powinny być odwracalne. Takie błędne podejścia wynikają zwykle z braku wiedzy o wartości historycznej mebli lub chęci uproszczenia sobie pracy, jednak są niezgodne ze standardami konserwatorskimi i mogą mieć nieodwracalne skutki. Z mojego doświadczenia lepiej poświęcić więcej czasu i środków na wykonanie kopii oryginału niż później żałować nieodwracalnych zmian.