Właściwa kolejność podczas renowacji komody to absolutna podstawa, jeśli chcemy uzyskać solidny i trwały efekt. Najpierw trzeba zdemontować komodę – naprawdę, nie da się dobrze odnowić mebla, jeśli się do niego nie dostaniemy. Rozkręcenie wszystkich elementów pozwala dokładnie obejrzeć każdy szczegół, ocenić skalę zniszczeń i przygotować się do napraw. Potem przychodzi czas na naprawę bądź dorobienie brakujących lub uszkodzonych części – np. jeśli są pęknięcia w drewnie czy brakuje jakiegoś fragmentu nóżki, to właśnie wtedy trzeba to ogarnąć. Następnie kitujemy drobne uszkodzenia, rysy czy szczeliny, co wpływa nie tylko na estetykę, ale i na późniejszą trwałość powłok. Kit najlepiej się sprawdza na stabilnym, już naprawionym podłożu – i to jest kluczowe. Po dokładnym wyszlifowaniu przychodzi czas na odnawianie powłoki – czyli malowanie, lakierowanie lub olejowanie, w zależności od stylu mebla i oczekiwanego efektu. Na koniec składamy wszystko z powrotem – montaż daje już ten satysfakcjonujący moment, kiedy widzimy efekt końcowy. Taka kolejność jest zgodna z zasadami konserwacji i renowacji mebli, które stosuje się zarówno w pracowniach rzemieślniczych, jak i w profesjonalnych zakładach. Z mojego doświadczenia wynika, że pominięcie choćby jednego kroku albo zamiana ich miejscami niemal zawsze skutkuje słabszą trwałością czy nawet zniszczeniem efektu wizualnego. Generalnie – najpierw rozbieramy, potem naprawiamy i zabezpieczamy, na końcu dbamy o wygląd i składamy wszystko na nowo. To taki branżowy standard, którego warto się trzymać.
Wiele osób podczas renowacji mebli wyobraża sobie, że kluczowy jest sam moment odnawiania powłoki czy kitowania, zapominając o tym, jak bardzo istotna jest kolejność działań. Zaskakująco często spotykam się z podejściem, że można kitować uszkodzenia czy malować zanim w ogóle dokładnie przyjrzymy się konstrukcji komody lub nawet bez wcześniejszego rozebrania jej na części. To niestety prowadzi do tego, że naprawiamy tylko „po wierzchu,” a uszkodzenia głębiej osadzone – np. luzy w połączeniach lub wewnętrzne pęknięcia – zostają nieruszone. Ktoś też mógłby uznać, że naprawę lub dorabianie części można wykonać przed demontażem, co w praktyce często okazuje się niemożliwe – dostęp do wszystkich fragmentów jest bardzo ograniczony, a dokładność prac spada. Kitowanie bez wcześniejszego pełnego rozłożenia mebla prowadzi do tego, że niektóre defekty w ogóle nie zostaną zauważone albo usunięte powierzchownie, co z czasem skutkuje ich powrotem lub pogłębieniem. Z kolei odnawianie powłoki przed naprawami konstrukcyjnymi i kitowaniem nie ma sensu – nowa warstwa farby czy lakieru nie przykryje niedoróbek i nie zabezpieczy uszkodzeń; wręcz przeciwnie, może je uwypuklić. Moim zdaniem największy błąd to myślenie, że kolejność można dowolnie przestawiać, bo każdy z tych kroków wynika logicznie z poprzedniego. Renowacja to nie tylko poprawienie wyglądu, ale przede wszystkim naprawa konstrukcyjna i konserwacyjna, dlatego tak ważne jest najpierw rozebranie mebla, naprawa i uzupełnianie ubytków (zarówno elementów, jak i kitowanie), a dopiero potem przejście do wykończenia i finalnego montażu. Dobrze jest pamiętać o tych zasadach – to jest po prostu standard branżowy, potwierdzony doświadczeniem wielu stolarzy i konserwatorów.