Kolejność prac podczas politurowania ma ogromne znaczenie dla jakości ostatecznego wykończenia powierzchni drewna. Najpierw zawsze wykonuje się gruntowanie – to taki etap przygotowawczy, gdzie powierzchnia zostaje wyrównana, zamknięte są pory drewna, a dzięki temu politura później równomiernie się rozprowadza i lepiej trzyma. Bez tego kroku nawet najdroższa politura może się rozlewać nierówno albo tworzyć nieestetyczne plamy. Następne w kolejności jest politurowanie właściwe, czyli wielokrotne nanoszenie cienkich warstw politury przy pomocy tamponu (zazwyczaj bawełnianego), zawsze zgodnie z kierunkiem włókien drewna. Ten etap wymaga trochę wprawy i cierpliwości, bo zbyt gruba warstwa może się łuszczyć. Na końcu wykonuje się politurowanie ostateczne – tutaj chodzi już o uzyskanie idealnej gładkości, połysku i głębi koloru. Często stosuje się wtedy mieszankę politury z niewielką ilością olejku, by uzyskać tzw. „lustrzane” wykończenie. Moim zdaniem, kto raz dobrze przejdzie przez tę sekwencję, już nigdy nie pomyli kolejności – różnica w efekcie końcowym jest naprawdę ogromna. W branży meblarskiej i konserwatorskiej to absolutna podstawa, a niektórzy nawet mówią, że po źle wykonanym gruntowaniu nic już nie uratuje wykończenia. Przy renowacjach zabytków czy klasycznych instrumentów muzycznych zawsze trzyma się właśnie tej kolejności – to taki złoty standard politurowania. Nawiasem mówiąc, dobrze jest pamiętać, że politura szelakowa jest bardzo wrażliwa na podłoże, więc nie ma drogi na skróty. Szanując te etapy, można osiągnąć efekt jak w najlepszych polskich pracowniach stolarskich.
Wybierając inną kolejność niż gruntowanie, politurowanie właściwe i politurowanie ostateczne, można łatwo doprowadzić do słabego efektu końcowego albo wręcz zniszczyć powierzchnię drewna. Bardzo częsty błąd polega na pomijaniu gruntowania lub przesuwaniu go na późniejszy etap – wiele osób myśli, że politurowanie można zacząć bezpośrednio bez żadnego przygotowania podłoża, co niestety prowadzi do typowych problemów: politura wsiąka nierównomiernie, pojawiają się smugi, a pory drewna pozostają otwarte i całość traci na estetyce. Politurowanie właściwe przed gruntowaniem to trochę jak malowanie ściany bez zagruntowania – farba po prostu się nie trzyma, a efekt szybko się pogarsza. Z mojego doświadczenia wynika, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak kluczowe jest przygotowanie podłoża. Z kolei zamiana kolejności politurowania właściwego z ostatecznym mija się z celem – to tak, jakby polerować samochód przed nałożeniem lakieru nawierzchniowego, efekt jest połowiczny, a cała powierzchnia traci głębię i połysk. Często też podczas szkoleń widzę, że niektórzy zamieniają politurowanie ostateczne i właściwe z nadzieją, że można 'poprawić' wcześniejsze błędy, ale niestety wtedy cała praca idzie na marne. W praktyce meblarskiej i konserwatorskiej utrwala się zasada – najpierw grunt, potem główna warstwa politury, a na końcu wykończenie, które wydobywa pełnię walorów estetycznych. Przeskakiwanie etapów albo ich niewłaściwe ustawienie to klasyczny przykład błędu wynikającego ze zbyt pobieżnego podejścia do technologii politurowania. Warto pamiętać, że cały proces politurowania jest bardzo czuły na szczegóły i każda pomyłka w sekwencji przekłada się na trwałość, wygląd i jakość powierzchni. Fachowcy zawsze trzymają się tej sprawdzonej kolejności, bo inaczej nie da się uzyskać efektu typowego dla tradycyjnych polskich mebli czy instrumentów.