Kontrola przylegania iglicy do opornicy na wysokości jej ostrza przy użyciu wkładki o grubości 1 mm to absolutna podstawa w utrzymaniu prawidłowego działania rozjazdów w kolejnictwie. Ten wymóg wynika wprost z norm branżowych, na przykład instrukcji PKP Id-12 oraz wytycznych UIC. Chodzi o to, żeby iglica na swoim szczycie przylegała bardzo ściśle do opornicy — luz większy niż 1 mm może prowadzić do powstawania luzów, które w praktyce skutkują uderzeniami kół o iglicę, jej odginaniem, a nawet ryzykiem wykolejenia. Wkładka 1 mm to taki szybki, praktyczny test: jeśli przechodzi, coś jest nie tak. Moim zdaniem, w codziennej pracy toromistrza warto mieć zawsze pod ręką właśnie taką miarkę, bo nawet niewielkie odchylenia mogą z czasem prowadzić do poważniejszych usterek. To taki detal, który robi ogromną różnicę – wielu bagatelizuje te milimetry, ale z mojego doświadczenia to właśnie one decydują o bezpieczeństwie całego rozjazdu. Warto pamiętać, że nadmierny luz, nawet niewielki, może powodować zużycie krawędzi iglicy i opornicy, a także przyspieszone zmęczenie materiałów. Przestrzeganie tej zasady zwiększa nie tylko bezpieczeństwo, ale i żywotność rozjazdów – to są takie rzeczy, których się nie ignoruje, jeśli chce się pracować profesjonalnie.
W praktyce utrzymania rozjazdów wiele osób sądzi, że wkładka o większej grubości, jak 3 mm, 4 mm czy nawet 6 mm, będzie właściwa do sprawdzenia przylegania iglicy do opornicy. Takie myślenie wynika często z przekonania, że większy dopuszczalny luz nie wpłynie znacząco na bezpieczeństwo przejazdu pociągów albo że konstrukcja rozjazdu jest na tyle masywna, że poradzi sobie z takimi odchyleniami. Niestety to jest błędne podejście. Normy kolejowe jasno wskazują, że kluczową kwestią jest minimalizacja luzu właśnie na wysokości ostrza, bo to tam koło lokomotywy czy wagonu pierwsze styka się z iglicą. Pozostawienie szczeliny większej niż 1 mm może skutkować nie tylko większym hałasem i drganiami, ale też przyspieszonym zużyciem elementów, uszkodzeniami końcówek iglicy i wybijaniem opornicy, a w skrajnych przypadkach nawet zagrożeniem wykolejeniem. Praktyka pokazuje, że w terenie część pracowników błędnie używa grubszych wkładek, tłumacząc się wygodą lub brakiem odpowiedniej miarki – to typowy błąd wynikający raczej z rutyny niż świadomej decyzji. Tak naprawdę te kilka milimetrów robi ogromną różnicę: im większy luz, tym bardziej pogarsza się prowadzenie zestawu kołowego po rozjeździe, a cała konstrukcja szybciej się zużywa. Moim zdaniem nie można tu iść na żadne kompromisy – dobrych rozjazdów nie da się zrobić "na oko". Trzeba trzymać się dokładnie tej 1-milimetrowej tolerancji, bo to jest sprawdzona i wymagająca praktyka wynikająca z setek analiz przypadków awarii i wypadków na torach. Jeśli ktoś zakłada, że 3, 4 czy 6 mm wystarczy, to niestety ignoruje podstawowe zasady bezpieczeństwa i dobre tradycje branży kolejowej.