Rzeczywiście, podstawą do wykonywania jakichkolwiek zmian w istniejących zależnościach czynnych urządzeń srk (systemy sterowania ruchem kolejowym) musi być zatwierdzony projekt techniczny i to wykonany przez osobę z wymaganymi uprawnieniami budowlanymi. Takie podejście wynika bezpośrednio z przepisów prawa budowlanego oraz wewnętrznych instrukcji PKP PLK dotyczących bezpieczeństwa ruchu kolejowego. Bezpieczeństwo na kolei to nie przelewki – każda zmiana, nawet z pozoru drobna, może mieć poważne konsekwencje dla bezpieczeństwa pociągów, dlatego projekty muszą być sporządzone przez osoby, które znają się na rzeczy i wiedzą, jakie normy i standardy obowiązują. W praktyce wygląda to tak, że zanim cokolwiek zostanie zmienione, musi powstać projekt, który nie tylko spełnia wymagania techniczne, ale też zostanie formalnie zatwierdzony. Często towarzyszy temu szereg analiz, konsultacji ze specjalistami z różnych dziedzin czy nawet dodatkowe uzgodnienia z urzędem transportu kolejowego. Z mojego doświadczenia wynika, że jeśli próbuje się iść na skróty, później wychodzą różne „kwiatki” podczas odbiorów czy kontroli, a nawet podczas zwykłej eksploatacji. Dlatego projekt techniczny jest tak ważny – daje gwarancję, że wszystko jest zgodne z obowiązującymi przepisami, a bezpieczeństwo nie jest zagrożone. W branży to właściwie jedyna słuszna droga – i to się sprawdza.
Chociaż decyzje czy opinie kadry zarządzającej albo wyniki badań diagnostycznych wydają się z pozoru istotne, niestety w praktyce nie są one wystarczającą podstawą do wprowadzania zmian w czynnych urządzeniach srk. Wiele osób sądzi, że wystarczy pozytywna ocena głównego inżyniera czy naczelników, albo dobry raport z badań, żeby móc wprowadzać modyfikacje, lecz takie myślenie prowadzi na manowce – to bardziej podejście administracyjne niż techniczne. Urządzenia srk podlegają bardzo ścisłym regulacjom, bo od nich zależy bezpieczeństwo całego ruchu kolejowego. Wprowadzanie zmian „na wniosek” czy „za zgodą” którejkolwiek osoby funkcyjnej, nawet z dużym doświadczeniem, byłoby zbyt dużym ryzykiem – nikt nie gwarantuje wtedy, że zachowane zostaną wszystkie standardy branżowe i wymogi prawa budowlanego. Typowym błędem jest mylenie zarządzania eksploatacją z procesem projektowania czy modernizacji – decyzje personalne mają znaczenie bardziej organizacyjne, ale nie techniczne. Podobnie, wyniki badań diagnostycznych, choć są cenną informacją o stanie urządzeń, to mogą co najwyżej wskazać potrzebę modernizacji czy napraw, ale nigdy nie stanowią podstawy formalnej ani prawnej do zmiany zależności czynnych bez projektu. W realiach kolei każda zmiana w zależnościach urządzeń sterowania ruchem to potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa, więc wymagane są precyzyjne projekty opracowane przez uprawnione osoby – tylko taki dokument daje prawo do zmian i umożliwia ich późniejszy odbiór przez odpowiednie służby. Praktyka pokazuje, że lekceważenie tej zasady kończy się poważnymi problemami podczas odbiorów technicznych, a nawet może skutkować zatrzymaniem ruchu lub odpowiedzialnością karną. To jedna z tych sytuacji, gdzie formalizm jest naprawdę uzasadniony – i to się sprawdza na co dzień.