Pomiar bardzo małych rezystancji, takich jak te poniżej 1 Ω, szczególnie w urządzeniach srk, wymaga precyzyjnej metody eliminującej wpływ rezystancji przewodów i styków. Właśnie do tego służy mostek Thomsona, znany też jako mostek Kelvina. To rozwiązanie od dawna jest uznawane za standard w branży elektrotechnicznej, gdy liczy się dokładność – zwłaszcza przy pomiarach elementów o bardzo małym oporze, np. szyn, złącz, przewodów czy styków torów prądowych. Mostek Thomsona działa na zasadzie porównania nieznanej rezystancji z rezystancją wzorcową, przy czym układ czteroprzewodowy pozwala praktycznie wyeliminować błędy wynikające z dodatkowych oporów połączeń. Moim zdaniem, każda osoba pracująca przy utrzymaniu ruchu lub diagnostyce urządzeń srk powinna znać tę metodę, bo w praktyce bardzo często spotyka się przypadki, gdzie klasyczny omomierz kompletnie się nie sprawdza. Stosowanie mostka Thomsona to nie tylko kwestia dokładności, ale też bezpieczeństwa i pewności, że zmierzone wartości są rzeczywiste, a nie przekłamane przez błędy metodyczne. W branży kolejowej czy energetycznej, gdzie te pomiary mają kluczowe znaczenie dla niezawodności całych systemów, korzystanie z mostka Thomsona to po prostu dobra praktyka zawodowa. W dodatku, nowoczesne mostki mają opcje cyfrowe, które jeszcze bardziej ułatwiają pracę. Mimo że bywa to sprzęt droższy i wymagający wprawy, warto poświęcić czas na naukę tej techniki – potem wszystko idzie już z górki.
Przy próbie pomiaru bardzo niskich rezystancji – szczególnie w zakresie poniżej 1 Ω, co jest typowym przypadkiem w urządzeniach srk – wybór nieodpowiedniej metody może prowadzić do poważnych błędów pomiarowych i w konsekwencji do złych decyzji serwisowych. Bardzo często spotyka się przekonanie, że wystarczy zastosować mostek Wheatstone’a lub zwykły omomierz, bo przecież one także służą do pomiarów oporu. Jednak to spore uproszczenie. Mostek Wheatstone’a rzeczywiście jest uniwersalnym narzędziem do pomiaru rezystancji, jednak ma on poważne ograniczenie – nie pozwala na precyzyjne wyeliminowanie wpływu rezystancji przewodów i styków, co przy bardzo małych wartościach oporu bywa decydujące. Moim zdaniem, to najczęstszy błąd w myśleniu – zakłada się, że jeśli układ daje odczyt, to jest on prawidłowy, a w rzeczywistości większość wskazania pochodzi z samych przewodów pomiarowych. Z kolei omomierze szeregowe czy analogowe, choć proste w obsłudze, zupełnie nie nadają się do pomiarów w tym zakresie. Ich dokładność, rozdzielczość i czułość są zbyt małe, a wpływ rezystancji styków i przewodów jest na tyle duży, że wynik jest praktycznie bezużyteczny. W branży kolejowej czy automatyce przemysłowej takie błędy mogą prowadzić do poważnych konsekwencji – niedoszacowania zużycia torów prądowych albo błędnej diagnostyki połączeń. Z mojego doświadczenia wynika, że wybierając mostek Thomsona, nie tylko działamy zgodnie ze sztuką, ale też dbamy o bezpieczeństwo i niezawodność urządzeń. Należy pamiętać, że każda metoda ma swoje ograniczenia i zawsze warto znać nie tylko teorię, ale też praktyczne skutki wyboru niewłaściwego narzędzia pomiarowego.