Przejazdy kolejowo-drogowe zaliczane do kategorii C to takie, na których ruch drogowy jest kierowany wyłącznie przez samoczynną sygnalizację świetlną, bez obecności dróżnika czy zapór. To rozwiązanie jest szczególnie popularne w miejscach, gdzie natężenie ruchu nie jest ekstremalnie duże, ale nadal wymagana jest skuteczna i niezawodna ochrona uczestników ruchu. Samoczynna sygnalizacja opiera się na detekcji zbliżającego się pociągu i automatycznym włączeniu świateł ostrzegawczych dla kierowców – najczęściej migające światło czerwone oraz dźwięk ostrzegawczy. W praktyce takie przejazdy można często spotkać poza większymi aglomeracjami, np. na trasach lokalnych lub dojazdach do mniejszych miejscowości. Branżowe standardy, m.in. Rozporządzenie w sprawie warunków technicznych, jasno definiują kategorię C właśnie w ten sposób. Moim zdaniem, taka automatyzacja znacznie poprawia płynność ruchu i eliminuje ryzyko związane z błędem ludzkim pracownika obsługi, choć oczywiście wymaga regularnej kontroli technicznej. Dobrze wiedzieć, że na takich przejazdach nie ma szlabanów – to wielu kierowców wciąż myli i przez to nie zawsze zachowują należytą ostrożność. Osobiście uważam, że znajomość tej klasyfikacji jest bardzo praktyczna, szczególnie jeżeli myśli się o pracy w branży kolejowej lub planuje się współpracę z zarządcami infrastruktury.
Klasyfikacja przejazdów kolejowo-drogowych w Polsce jest jasno określona przez odpowiednie przepisy i rozporządzenia, a każda kategoria ma swoje konkretne kryteria techniczne i organizacyjne. W przypadku kategorii A, przejazdy te nadzorowane są przez dróżnika, który bezpośrednio steruje ruchem – to głównie miejsca o największym natężeniu ruchu, gdzie obecność człowieka jest kluczowa dla bezpieczeństwa. Kategoria B obejmuje przejazdy z półsamoczynnymi zaporami, sterowanymi przez dróżnika – tutaj z jednej strony mamy element automatyzacji, ale nadal obecność personelu jest wymagana, zwłaszcza przy samych zaporach. Z kolei kategoria D to przejazdy wyposażone wyłącznie w znaki drogowe, bez żadnej sygnalizacji świetlnej czy mechanicznej, co stawia większą odpowiedzialność na kierujących pojazdami. W praktyce bardzo często myli się przejazdy kategorii C z A lub B, bo światła mogą sugerować, że gdzieś za kulisami czuwa obsługa – tymczasem w kategorii C wszystko odbywa się automatycznie, bez udziału człowieka i bez fizycznych zapór. Typowym błędem jest też przekonanie, że każda sygnalizacja świetlna oznacza obecność dróżnika, co w obecnych realiach technicznych już dawno przestało być prawdą. Kategoria C została wprowadzona właśnie po to, żeby zwiększyć bezpieczeństwo i zautomatyzować proces ostrzegania, nie angażując personelu, co pozwala na obniżenie kosztów oraz minimalizację ryzyka błędu ludzkiego. Z praktycznego punktu widzenia kluczowe jest, by zawsze pamiętać o specyfice danej kategorii podczas planowania ruchu i oceny ryzyka – z mojego doświadczenia wynika, że niewłaściwe przypisanie przejazdu do kategorii może prowadzić do niepotrzebnych nieporozumień lub nawet zagrożeń. Techniczna znajomość tej klasyfikacji nie tylko pomaga w zdawaniu egzaminów, ale realnie wpływa na bezpieczeństwo na kolei i drogach publicznych.