Minimalny czas ostrzegania na przejazdach kolejowo-drogowych kategorii C wynosi właśnie 13 sekund i to jest uregulowane w odpowiednich przepisach branżowych, głównie w instrukcji Id-44 PKP PLK oraz dokumentach powiązanych. Wynika to z analizy czasu potrzebnego, aby pojazd drogowy, który zbliża się z dopuszczalną prędkością i znajduje się najbliżej torów, mógł bezpiecznie zatrzymać się przed rogatkami lub przejechać przez przejazd zanim nadjedzie pociąg. Te 13 sekund to takie minimum, które daje realną szansę na reakcję kierowcy i bezpieczne opuszczenie torowiska. Moim zdaniem, to bardzo rozsądny kompromis: zbyt krótki czas zwiększa ryzyko, a zbyt długi powodowałby niepotrzebne wydłużenie zamknięcia przejazdu, co utrudniałoby ruch drogowy. W praktyce czujniki są ustawiane tak, aby przy każdej prędkości pociągu umożliwić dokładnie takie ostrzeżenie. Często spotykałem się z sytuacjami, gdy przez błędne ustawienie czujników czas ostrzegania był za długi, co prowadziło do frustracji kierowców – a jednak nawet wtedy nie dało się zrezygnować z tych 13 sekund. To po prostu standard bezpieczeństwa w całej Polsce i w wielu innych krajach europejskich. Takie podejście minimalizuje ryzyko wypadków i daje operatorom pewność, że system działa zgodnie z oczekiwaniami. Warto też pamiętać, że dla innych kategorii przejazdów te wymagania mogą być jeszcze surowsze, ale kategoria C ma właśnie te 13 sekund i to należy zapamiętać.
Przy rozmieszczaniu czujników włączających na przejazdach kolejowo-drogowych kategorii C kluczowe jest zapewnienie właściwego czasu ostrzegania. Pojawiają się często błędne wyobrażenia na temat odpowiedniej długości tego czasu – niektórzy uważają, że wystarczy kilka sekund, inni są przekonani, że sygnalizacja powinna działać bardzo długo, nawet ponad pół minuty. W rzeczywistości jednak przyjęcie zbyt krótkiego czasu, np. 8 sekund, to poważny błąd. Taki czas nie gwarantuje kierowcom właściwej reakcji, szczególnie gdy zbliżają się do przejazdu z dozwoloną prędkością – zanim zdążą się zatrzymać, mogą znaleźć się już na torach. To istotne, bo projektanci przejazdów zawsze muszą brać pod uwagę najgorszy możliwy scenariusz i margines na ludzką pomyłkę. Z kolei zbyt długi czas ostrzegania, jak 30 czy 46 sekund, choć może wydawać się bezpieczniejszy, w praktyce powoduje niepotrzebne blokowanie ruchu drogowego. Kierowcy stojący długo przed zamkniętymi rogatkami często irytują się i próbują omijać zabezpieczenia, przez co ryzyko wypadku wcale nie maleje. Poza tym, z punktu widzenia kolei i przepisów, każda sekunda zamknięcia przejazdu to koszt i opóźnienia, więc nie ma sensu wprowadzać większych wartości, jeśli 13 sekund jest uznane za wystarczające. Branżowe standardy (np. instrukcja Id-44 PKP PLK) jasno tę wartość określają. Spotkałem się z opiniami, że im więcej czasu, tym bezpieczniej, ale doświadczenie pokazuje, że liczy się rozsądna równowaga. Typowym błędem jest tu mylenie kategorii przejazdów lub przekładanie wymogów z innych krajów czy sytuacji. Dlatego właśnie 13 sekund to wartość optymalna – wystarczająca, by każdy kierowca miał czas na reakcję, ale niezbyt długa, żeby niepotrzebnie nie blokować przejazdu. Przy projektowaniu i kontroli takich systemów zawsze trzeba kierować się przepisami, a nie intuicją.