To zagadnienie jest dość praktyczne i bardzo często spotykane w codziennej pracy na kolei, szczególnie na liniach dwutorowych. Zgodnie z instrukcją Ie-4, w sytuacji gdy urządzenia samoczynnej sygnalizacji przejazdowej zostały już uruchomione przez pierwszy pojazd szynowy, a do strefy oddziaływania wjeżdża drugi pojazd – niezależnie czy jedzie po tym samym, czy sąsiednim torze – ich działanie zostaje podtrzymane. Takie rozwiązanie pozwala zapewnić maksymalne bezpieczeństwo na przejeździe, bo przecież nawet chwilowe wyłączenie sygnalizacji mogłoby spowodować zagrożenie dla uczestników ruchu drogowego i kolejowego. W praktyce oznacza to, że jeśli dwa pociągi zbliżają się do przejazdu w krótkim odstępie czasu, sygnalizacja nie gaśnie między nimi – nie ma żadnego 'okna', w którym kierowcy aut mogliby być wprowadzeni w błąd przez chwilowe wyłączenie świateł. Moim zdaniem, to bardzo logiczne i zgodne z ogólnymi zasadami bezpieczeństwa ruchu kolejowego. W końcu, zgodnie z dobrymi praktykami branżowymi, każda nieciągłość w sygnalizacji może prowadzić do tragicznych w skutkach błędów. Warto pamiętać, że urządzenia są tak zaprojektowane, by reagować na każdy pojazd indywidualnie i w sposób ciągły, dopóki trwa zagrożenie. To podejście jest też opisane nie tylko w instrukcji Ie-4, ale też w wielu standardach bezpieczeństwa infrastruktury kolejowej w całej Europie.
Bardzo często można się spotkać z błędnym przekonaniem, że urządzenia samoczynnej sygnalizacji przejazdowej wyłączają się natychmiast po opuszczeniu przejazdu przez pociąg, a kolejny pojazd musi ponownie je aktywować. Niestety, takie myślenie jest niebezpieczne i wynika zazwyczaj z niezrozumienia istoty działania tych urządzeń. Stwierdzenie, że sygnalizacja zostaje przerwana całkowicie w momencie pojawienia się drugiego pojazdu, jest sprzeczne z podstawowym założeniem bezpieczeństwa. Przerwanie działania sygnalizacji mogłoby doprowadzić do sytuacji, w której kierowcy pojazdów drogowych zostaliby mylnie poinformowani, że przejazd jest wolny, podczas gdy w rzeczywistości kolejny pociąg zbliża się do przejazdu. Pojawia się tu typowy błąd myślenia, że system działa jak 'przycisk' – jeśli pociąg przejechał, to sygnalizacja się wyłącza, dopiero następny ją znowu aktywuje. Tymczasem urządzenia samoczynnej sygnalizacji świetlnej są projektowane tak, by zachować ciągłość działania do czasu, aż wszystkie pojazdy szynowe opuszczą strefę oddziaływania przejazdu. Pomysły z wstrzymaniem działania sygnałów na 5 lub 10 sekund też nie mają żadnego oparcia w instrukcjach czy standardach branżowych – nie istnieje coś takiego jak 'czasowa przerwa' w sygnalizacji między kolejnymi pociągami. To nie jest automat vendingowy, tylko poważny system bezpieczeństwa ruchu. Z mojego doświadczenia wynika, że takie błędy biorą się głównie z braku znajomości rzeczywistego algorytmu pracy systemów przejazdowych, które muszą zapewniać nieprzerwaną ochronę przez cały czas, gdy w strefie oddziaływania może pojawić się pojazd szynowy. Dlatego właśnie odpowiedzi sugerujące jakiekolwiek przerwy, wstrzymania czy całkowite wyłączenie sygnalizacji są niewłaściwe i niebezpieczne z punktu widzenia praktyki kolejowej.