Odpowiedź z miliwoltomierzem to zdecydowanie dobry wybór, bo czujniki termoelektryczne, czyli popularne termopary, generują napięcie o bardzo niskiej wartości – zazwyczaj jest to kilka do kilkudziesięciu miliwoltów. Wynika to z zasady działania efektu Seebecka, gdzie różnica temperatur na końcach przewodów różnych metali powoduje powstanie siły elektromotorycznej. W praktyce przemysłowej, jeśli chcemy sprawdzić, jak działa termopara albo precyzyjnie zmierzyć jej napięcie wyjściowe, użycie miliwoltomierza jest właściwie standardem. Spotkałem się z tym nie raz podczas uruchamiania układów automatyki – zawsze, gdy operatorzy chcieli sprawdzić, czy termopara "żyje", podłączali właśnie miliwoltomierz, a nie inne przyrządy. Nawet w instrukcjach obsługi czy normach, jak PN-EN 60584, podaje się, że sygnał wyjściowy termopary mierzy się w miliwoltach. Użycie odpowiedniego miernika pozwala też na szybkie wykrycie uszkodzenia przewodu lub złego styku. Fajnie też wiedzieć, że pośrednio dzięki temu możemy łatwo skalibrować przetworniki temperatury czy porównać odczyty z różnych czujników, co jest ważne w precyzyjnych aplikacjach laboratoryjnych czy przemysłowych. No i, warto o tym pamiętać na co dzień, bo pomiar napięcia na termoparze bezpośrednio odpowiada za dokładność odczytu temperatury w całym układzie.
Wybór innego przyrządu niż miliwoltomierz przy pomiarze sygnału z czujnika termoelektrycznego to dość częsty błąd, szczególnie jeśli ktoś nie miał jeszcze okazji pracować z termoparami na co dzień. Termopary, zgodnie z zasadą działania efektu Seebecka, generują na swoim wyjściu napięcie – i to bardzo niewielkie, rzędu kilku czy kilkudziesięciu miliwoltów. Miliamperomierz nie nadaje się tutaj, bo nie płynie tam prąd użyteczny – termopary to źródła napięcia, nie prądu. Błąd może wynikać z tego, że w wielu innych czujnikach prąd jest sygnałem pomiarowym, np. w czujnikach z wyjściem 4-20 mA, ale przy termoparach to nie działa. Watomierz z kolei mierzy moc, a nie napięcie, i w kontekście sygnałów z czujników temperatury zupełnie się nie sprawdzi – to raczej przy pomiarach instalacji energetycznych. W przypadku omomierza – można się tu łatwo pogubić, bo np. termistory czy rezystancyjne czujniki temperatury (RTD) właśnie bada się przez pomiar rezystancji, ale termopary są czymś zupełnie innym. Mylenie tych typów czujników to bardzo powszechna pułapka, bo zarówno RTD, jak i termopary "czują" temperaturę, ale ich wyjścia są fundamentalnie różne. Moim zdaniem, żeby nie wpaść w tę pułapkę, warto zawsze sprawdzić, czy mamy do czynienia z sensorem będącym źródłem napięcia czy rezystancji, a do termopar trzeba podchodzić przez miliwoltomierz – i to taki o odpowiednio dużej rezystancji wejściowej, żeby nie zakłócać pomiaru. Wniosek jest jeden: termopary = napięcie = miliwoltomierz. Takie podejście to podstawa w praktyce automatyka i technika pomiarowa.