To właśnie taka kolejność – 4-2-1-3 – odzwierciedla najbardziej logiczny i bezpieczny sposób usuwania usterek w systemach sterowania z PLC, zgodnie z dobrymi praktykami i realiami zakładów przemysłowych. Najpierw trzeba mieć wiedzę, co w ogóle jest nie tak, więc interpretujemy wyniki pomiarów rezystancji połączeń I/O ze sterownikiem. Bez tej analizy można byłoby naprawiać coś, co działa prawidłowo albo wręcz pogorszyć sytuację! Dopiero potem usuwane są wykryte uszkodzone połączenia, czyli eliminujemy realny problem, a nie działamy na ślepo. Następnie przygotowuje się przewody i wykonuje nowe połączenia, oczywiście z zachowaniem wszystkich zasad bezpieczeństwa oraz standardów montażu. Na końcu bardzo ważny krok: sprawdzenie poprawności wykonanych nowych połączeń. Z mojego doświadczenia wynika, że wiele awarii wynika właśnie z pominięcia tej ostatniej kontroli – warto pamiętać, że nawet niewielka pomyłka przy podłączaniu I/O może skutkować nie tylko błędami logicznymi, ale i fizycznym uszkodzeniem sprzętu czy, co gorsza, zagrożeniem dla ludzi. Tak naprawdę ta sekwencja działań jest zgodna z podejściem diagnostyczno-naprawczym zalecanym przez producentów PLC i normy branżowe, np. PN-EN 60204-1 dotyczącej bezpieczeństwa maszyn. W praktyce – najpierw rozpoznanie, potem usuwanie, wymiana i kontrola – tak działają najlepsi technicy utrzymania ruchu. Warto tego pilnować, bo od tego zależy bezpieczeństwo i niezawodność całego systemu automatyki.
Często spotyka się sytuacje, gdzie w pośpiechu naprawy pomija się etap diagnozy lub wykonuje czynności w niewłaściwej kolejności. Tymczasem każda z przedstawionych sekwencji, poza poprawną, zawiera błąd logiczny, który może prowadzić do poważnych problemów w rzeczywistych warunkach eksploatacji systemów sterowania PLC. Przykładowo, rozpoczynanie od przygotowania przewodów i natychmiastowego wykonywania połączeń bez wcześniejszego rozpoznania źródła problemu (jak w odpowiedzi 1-2-3-4) jest niezgodne z podstawowymi zasadami diagnostyki – można wtedy wymieniać sprawne elementy lub wprowadzać nowe błędy. Z kolei pomysł, by sprawdzać poprawność wykonania połączeń jeszcze przed ich fizycznym wykonaniem (np. 3-4-2-1), to typowy błąd myślowy, wynikający z niepoprawnego zrozumienia procesu naprawczego. Jeszcze innym przypadkiem jest usuwanie uszkodzonych połączeń bez wcześniejszej interpretacji wyników pomiarów (np. 2-4-1-3) – taki pośpiech może prowadzić do niepotrzebnych ingerencji w działający fragment instalacji, co jest niezgodne z profesjonalnymi praktykami branżowymi. W branży automatyki przyjęło się najpierw rozpoznać i potwierdzić usterkę na podstawie konkretnych pomiarów, dopiero później przystępować do naprawy i wymiany elementów, a na końcu sprawdzać efekty swojej pracy. Moim zdaniem, tego typu błędne podejścia są efektem zbytniej rutyny lub presji czasu, ale w dłuższej perspektywie prowadzą do pogorszenia niezawodności systemu oraz mogą narazić obsługę na niebezpieczeństwo. Warto więc zawsze trzymać się sprawdzonej kolejności: najpierw diagnoza, potem usunięcie usterki, następnie naprawa i na końcu dokładna kontrola – to po prostu się opłaca i zgodne jest z wymaganiami norm, które dobrze zna każdy technik automatyk.