Prawidłowo – przy ręcznym usuwaniu roślinności porastającej dno koryta rzeki stosuje się właśnie hakowanie. W praktyce polega to na użyciu specjalnych haków, żelazek, czasem wideł albo narzędzi hakowych mocowanych do drąga, którymi pracownik z brzegu lub z łodzi zrywa i wyciąga rośliny zakorzenione w dnie. Chodzi głównie o roślinność zanurzoną i zakorzenioną, która utrudnia przepływ, powoduje odkładanie rumowiska i zmniejsza przepustowość koryta. Hakowanie pozwala usunąć rośliny razem z korzeniami albo przynajmniej mocno je osłabić, co jest dużo skuteczniejsze niż samo ścinanie nadziemnej części. Z mojego doświadczenia w utrzymaniu cieków małych i średnich, hakowanie stosuje się tam, gdzie nie ma sensu wprowadzać ciężkiego sprzętu, na przykład w wąskich rowach melioracyjnych, małych potokach, przy przepustach, jazach czy na odcinkach o utrudnionym dojeździe. Jest to metoda pracochłonna, ale pozwala bardzo precyzyjnie oczyścić dno w miejscach newralgicznych: przed kratami, w rejonie ujęć, przy wlotach do przepustów, przy konstrukcjach hydrotechnicznych, gdzie nie wolno uszkodzić umocnień. W dobrych praktykach utrzymania wód, zgodnie z zaleceniami gospodarki wodnej, podkreśla się, że takie zabiegi powinny być prowadzone w sposób możliwie selektywny – usuwa się nadmierną roślinność, która zaburza przepływ, ale nie niszczy się całkowicie życia biologicznego w korycie. Hakowanie pozwala właśnie na taką kontrolowaną ingerencję: można oczyścić tylko fragmenty dna, zostawiając część roślinności jako schronienie dla organizmów wodnych. W praktyce terenowej często łączy się hakowanie z innymi robotami utrzymaniowymi, jak odmulanie ręczne przy brzegu czy korekta umocnień, co wpisuje się w standardowe procedury utrzymania cieków regulowanych i melioracyjnych.
W tym zadaniu bardzo łatwo pomylić różne pojęcia, bo wszystkie brzmią podobnie technicznie, ale w hydrotechnice każde z nich oznacza zupełnie inną czynność. Chodzi konkretnie o ręczne usunięcie roślinności z dna koryta rzeki, czyli prace typowo utrzymaniowe, wykonywane prostymi narzędziami z brzegu lub z łodzi. Tutaj kluczowe jest słowo „ręcznie”. Bagrowanie wielu osobom automatycznie kojarzy się z oczyszczaniem dna i w pewnym sensie jest to skojarzenie logiczne, ale w języku branżowym bagrowanie oznacza roboty wykonywane sprzętem – bagerem, koparką chwytakową lub ssąco–refulującą, służące głównie do odmulania, pogłębiania, usuwania rumowiska. To nie jest metoda ręczna, tylko mechaniczna, ciężka robota hydrotechniczna. Dlatego odpowiedź kojarząca usuwanie roślinności z bagrowaniem jest typowym błędem: mieszanie pojęć „usuwanie osadów” z „usuwaniem roślin”. Z kolei tagrowanie to określenie związane z robotami regulacyjnymi i kształtowaniem koryta, zwłaszcza z wykonywaniem tzw. tagrów, czyli poprzecznych lub skośnych budowli regulacyjnych z faszyny, kamienia czy innych materiałów, które mają za zadanie ukierunkować nurt, zawęzić koryto albo chronić brzeg. To jest zupełnie inny zakres prac: konstrukcje regulacyjne, a nie czyszczenie dna z roślin. Wybór tej odpowiedzi wynika zwykle z tego, że ktoś kojarzy ją z „regulacją rzeki”, ale nie pamięta dokładnie, co to jest tagier/tagr. Bosakowanie z kolei odnosi się do użycia bosaka, czyli drąga z metalowym grotem i hakiem, używanego głównie do manewrowania pniami, elementami drewnianymi, tratwami, czasem do wyciągania pojedynczych przeszkód z wody. Bosak nie służy jednak jako podstawowe narzędzie do systematycznego czyszczenia dna z roślinności na dłuższych odcinkach; jest raczej narzędziem pomocniczym, używanym doraźnie, na przykład przy obsłudze jazów, krat, pływających przeszkód. Typowym błędem jest wrzucenie do jednego worka wszystkich narzędzi „z hakiem na końcu kija” i założenie, że skoro bosak coś zahacza, to pewnie nim się „czyści dno”. W utrzymaniu cieków stosuje się jednak precyzyjne nazewnictwo: ręczne usuwanie roślin z dna to hakowanie, mechaniczne usuwanie osadów – bagrowanie, budowa elementów regulacyjnych – tagrowanie, a bosakowanie to raczej obsługa i manewrowanie obiektami pływającymi. Dobrze jest te pojęcia uporządkować, bo potem na budowie czy przy odbiorze robót nie ma nieporozumień co do zakresu i rodzaju wykonanych prac.