Prawidłowa jest odpowiedź, że narzut kamienny stosowany do zabezpieczenia brzegu rzeki powinien mieć jedną warstwę. W typowych rozwiązaniach regulacyjnych i umocnieniowych przyjmuje się tzw. narzut jednowarstwowy z kamienia o odpowiednio dobranej frakcji i kształcie. Chodzi o to, żeby kamienie ułożyły się w stabilną, zazębiającą się mozaikę, która przenosi obciążenia od nurtu, falowania, spływu kry i jednocześnie dobrze współpracuje z podłożem oraz warstwą filtracyjną (np. geowłókniną). Jeżeli kamień jest dobrze dobrany pod względem średnicy, ciężaru objętościowego i kształtu, to w jednej warstwie uzyskuje się wystarczającą odporność na rozmywanie i przesuwanie przez prąd wody. W praktyce na budowie wygląda to tak, że najpierw przygotowuje się skarpę, układa warstwę odsączającą lub filtracyjną (piasek, żwir, geowłóknina), a dopiero na tym narzut kamienny – właśnie jednowarstwowo, z zachowaniem wymaganej grubości narzutu, zwykle rzędu 1,5–2,0 średnicy charakterystycznej kamienia. Dobre praktyki branżowe, zalecenia podręczników hydrotechnicznych i instrukcji typu „Wytyczne projektowania umocnień brzegów i skarp” jasno wskazują, że zwiększanie liczby warstw nie poprawia efektywności, jeżeli jednowarstwowy narzut jest prawidłowo zaprojektowany i ułożony. Moim zdaniem kluczowe jest tu nie kombinowanie z liczbą warstw, tylko pilnowanie jakości kamienia, właściwego zagęszczenia podłoża, odpowiedniego nachylenia skarpy (żeby nie było zbyt strome) oraz starannego ułożenia narzutu, bez dużych pustek i „górek”. W robotach regulacyjnych na rzekach i potokach to rozwiązanie jest standardem, sprawdzonym w dziesiątkach realizacji – od małych cieków po większe rzeki, gdzie liczy się trwałość i prostota utrzymania.
W przypadku narzutu kamiennego na brzegu rzeki bardzo łatwo wpaść w pułapkę myślenia, że im więcej warstw kamienia, tym bezpieczniej. Brzmi to logicznie, ale z punktu widzenia hydrotechniki i mechaniki gruntów nie jest to dobre podejście. Narzut projektuje się tak, żeby jedna warstwa kamieni, o odpowiednio dobranej wielkości i ciężarze, była w stanie oprzeć się działaniu nurtu, fal, spływającej kry czy lodu oraz lokalnym zawirowaniom. Dokładanie kolejnych warstw nie zwiększa liniowo stateczności, za to komplikuje zachowanie się całej konstrukcji. Gdyby narzut był układany w dwóch, trzech czy czterech warstwach, pojawia się problem pracy górnych kamieni względem dolnych. Kamienie nie zazębiają się tak dobrze z podłożem, tylko „pływają” po sobie, co w praktyce może ułatwiać ich przemieszczanie pod wpływem sił hydrodynamicznych. Dodatkowo rośnie grubość umocnienia, co przy zbyt stromych skarpach prowadzi do utraty stateczności całej skarpy, zwłaszcza na słabszych gruntach. Typowym błędem myślowym jest też przenoszenie intuicji z murów czy nawierzchni brukowych: tam więcej warstw lub większa grubość bywa korzystna, ale narzut kamienny działa inaczej – to nie jest sztywna konstrukcja, tylko umocnienie elastyczne, które ma częściowo dopasowywać się do podłoża. Kolejna sprawa to filtracja wody. Przy wielu warstwach kamieni trudniej jest kontrolować układ warstw filtracyjnych, mogą powstawać większe pustki, przez które drobny grunt będzie wysysany, co prowadzi do podmyć od spodu i powolnej degradacji umocnienia. Z mojego doświadczenia wynika, że takie „przeciążone” narzuty są potem kłopotliwe w utrzymaniu, droższe i wcale nie bardziej odporne. Dlatego dobre praktyki regulacji koryt i zabezpieczania brzegów jasno wskazują na narzut jednowarstwowy, wsparty prawidłowo dobraną warstwą filtracyjną i właściwym ukształtowaniem skarpy, zamiast mnożenia warstw kamienia bez uzasadnienia obliczeniowego.