Poprawna częstotliwość przycinania wikliny na skarpach cieków to co 2 lata i wynika to z praktyki utrzymaniowej oraz z charakterystyki samej wikliny jako materiału roślinnego do umacniania brzegów. Wierzba rośnie bardzo szybko, ma silne pędy i jeśli zostawi się ją bez kontroli na zbyt długo, to zbyt mocno się rozrasta, kładzie, a korony zaczynają zacieniać skarpę i koryto. Moim zdaniem właśnie to 2‑letnie okno jest takim kompromisem między stabilizacją systemu korzeniowego a utrzymaniem prawidłowego przekroju hydraulicznego cieku. Zbyt rzadkie przycinanie powoduje, że roślinność drzewiasta zaczyna blokować przepływ wody, szczególnie przy wyższych stanach, co zwiększa ryzyko podtopień i lokalnych zatorów. Z kolei zbyt częste ingerencje mogłyby osłabić system korzeniowy i pogorszyć funkcję umocnienia biologicznego skarpy. W dobrych praktykach robót regulacyjnych i umocnień biologicznych przyjmuje się, że wiklina powinna być prowadzona nisko, w formie gęstego, elastycznego zadrzewienia krzewiastego, a nie wysokich drzew. Właśnie regularne, co 2 lata cięcia odroślowe pozwalają utrzymać młode, silne pędy, które dobrze wiążą glebę, a jednocześnie nie powodują nadmiernego obciążenia skarpy masą drzewną. W praktyce utrzymania cieków, np. przy konserwacji umocnień faszynowo‑wiklinowych, ekipy utrzymaniowe planują takie cięcia w cyklu dwuletnim, zwykle poza okresem wegetacyjnym i lęgowym ptaków. Dodatkową korzyścią jest łatwiejsza kontrola stanu skarp – gdy wiklina jest regularnie przycinana, widać ewentualne uszkodzenia, rozmycia, szczeliny czy początki sufozji. Podsumowując, cięcie co 2 lata to nie jest przypadkowa liczba, tylko efekt doświadczeń eksploatacyjnych i zasad prawidłowej gospodarki roślinnością na budowlach regulacyjnych i umocnieniach biologicznych.
Przy utrzymaniu wikliny na skarpach cieków wodnych bardzo łatwo popełnić błąd w ocenie właściwej częstotliwości cięcia. Intuicyjnie wielu osobom wydaje się, że im rzadziej się tnie, tym lepiej, bo roślina ma czas urosnąć, wzmocnić się i „trzymać” skarpę mocniejszym systemem korzeniowym. Problem w tym, że wiklina jest gatunkiem bardzo ekspansywnym, szybko rosnącym, o dużej zdolności do tworzenia długich, ciężkich pędów. Jeżeli damy jej 3, 4 czy nawet 5 lat bez ingerencji, to na skarpie zaczyna się tworzyć zadrzewienie o charakterze prawie leśnym, a nie typowe umocnienie biologiczne. Wtedy korony zaczynają wchodzić w światło koryta, ograniczając przekrój przepływu, a przy większych wezbraniach woda napotyka na silny opór, co może powodować lokalne spiętrzenia, zawirowania, a nawet podmywanie stopy skarpy. Zbyt długie odstępy między cięciami są też niekorzystne z punktu widzenia stateczności samej skarpy. Ciężkie, wybujałe korony zwiększają moment obciążający skarpę, szczególnie przy gruntach słabszych, spoistych, gdzie i tak mamy ryzyko zsuwów. Dodatkowo stare, przerośnięte pędy częściej wyłamują się pod naporem wiatru lub lodu, co może uszkadzać umocnienie i otwierać drogę do erozji powierzchniowej. Typowym błędem myślowym jest traktowanie wikliny jak zwykłego zadrzewienia krajobrazowego, które „niech sobie rośnie”. W hydrotechnice i robotach regulacyjnych roślinność jest elementem konstrukcyjnym – ma działać jak zbrojenie biologiczne skarpy i musi być świadomie kształtowana. Dlatego standardem jest cykliczne, relatywnie częste cięcie, utrzymujące rośliny w fazie młodych, elastycznych pędów, zamiast dopuszczania do nadmiernego starzenia i grubienia. Odpowiedzi wskazujące na interwały 3‑, 4‑ czy 5‑letnie ignorują te zasady eksploatacyjne. W praktyce prowadzą one albo do problemów hydraulicznych (zbyt mały przekrój przepływu, zatory z gałęzi), albo do osłabienia funkcji ochronnej skarpy, bo utrzymanie i ewentualne naprawy stają się trudniejsze i droższe. Z mojego doświadczenia lepiej jest ciąć częściej i mniej radykalnie, niż czekać kilka lat i potem robić drastyczne przerzedzanie, które nagle odsłania glebę i naraża ją na intensywną erozję powierzchniową.