Prawidłowo – narzut kamienny podwodny wyrównuje się drągami. W praktyce chodzi o długie, dość masywne drągi drewniane lub stalowe, którymi pracownik stojący na pomoście, łodzi albo w wodzie „przemaca” i przesuwa kamienie, tak żeby warstwa narzutu była równomierna i miała właściwą grubość. Pod wodą nic nie widać, więc wyrównanie robi się głównie na wyczucie – właśnie za pomocą drągów. Moim zdaniem to jedna z takich czynności, które wyglądają prosto, a w praktyce wymagają sporo doświadczenia, bo trzeba czuć, czy kamień leży stabilnie i czy nie powstają lokalne zagłębienia. W dobrych praktykach hydrotechnicznych przyjmuje się, że narzut kamienny powinien tworzyć zwartą, jednakową warstwę, bez „gór i dolin”, żeby nie doszło do rozmywania dna, podmywania skarp czy przemieszczenia pojedynczych głazów przy większych przepływach. Drągi pozwalają delikatnie przesunąć kamienie bez ich nadmiernego podnoszenia, co pod wodą byłoby niebezpieczne i mało efektywne. W robotach regulacyjnych i przy umocnieniach brzegów drągi używa się też do kontroli grubości narzutu, np. sprawdzając, czy osiągnięto projektowe 30–50 cm warstwy. W porównaniu z innymi narzędziami, drąg ma tę zaletę, że jest prosty, tani, łatwy w obsłudze i przede wszystkim bezpieczny, bo można nim pracować z pewnej odległości, nie wkładając rąk między kamienie. Tak się po prostu standardowo robi przy podwodnych umocnieniach narzutem.
Wyrównywanie podwodnego narzutu kamiennego innymi narzędziami niż drągi jest dość częstym wyobrażeniem u osób, które znają głównie roboty ziemne na sucho. Intuicyjnie ktoś myśli: skoro na lądzie używa się łopat, szufli czy nawet młotków do korygowania ułożenia materiału, to pod wodą będzie podobnie. W hydrotechnice wygląda to jednak zupełnie inaczej, bo środowisko pracy jest inne i narzędzie musi być dostosowane zarówno do wody, jak i do ciężaru kamienia. Szufle i łopaty nadają się do piasku, żwiru, ziemi czy lekkiego kruszywa, które można łatwo nabrać i przenieść. Przy ciężkim kamieniu narzutowym, szczególnie o większych frakcjach, łopata czy szufla są praktycznie bezużyteczne. Pod wodą nie ma możliwości normalnego „nabierania” materiału, a widoczność jest zazwyczaj bardzo słaba, więc takie narzędzia tracą sens. Z mojego doświadczenia wynika, że używanie łopaty pod wodą kończy się bardziej machaniem w mule niż realnym korygowaniem położenia kamieni. Jeszcze gorszym pomysłem jest młotek. Młotki stosuje się raczej do obróbki kamienia na sucho, drobnych poprawek, dobijania elementów betonowych czy stalowych, a nie do wyrównywania całej warstwy narzutu. Uderzanie młotkiem w kamień pod wodą jest nie tylko nieskuteczne, ale i potencjalnie niebezpieczne, bo można spowodować niekontrolowane przemieszczenie innych głazów lub uszkodzenia dłoni. Typowy błąd myślowy polega na przenoszeniu nawyków z budowy drogowej czy ogólnobudowlanej na roboty regulacyjne i umocnieniowe w korycie rzeki. W hydrotechnice przyjmuje się, że narzędzia do pracy pod wodą muszą umożliwiać manipulację elementami z pewnej odległości, bez wkładania rąk między kamienie, i dawać możliwość „wyczucia” ukształtowania dna. Drąg dokładnie to zapewnia: można nim przesuwać kamienie, dociskać je, sprawdzać równość warstwy. Łopata, szufla czy młotek tego nie dają. Dlatego według dobrych praktyk i instrukcji wykonawczych podwodny narzut kamienny wyrównuje się właśnie drągami, a pozostałe narzędzia zostawia do prac na sucho lub do zupełnie innych zadań.