Na rysunku pokazano klasyczny ciąg niwelacyjny – czyli szereg kolejnych stanowisk niwelatora, połączonych pomiarami na łaty ustawiane na punktach terenowych i reperach pośrednich. Widać tu punkty P i K o znanych lub wyznaczanych wysokościach Hp i Hk, punkty pośrednie C, ż1, ż2 oraz kolejne stanowiska instrumentu oznaczone jako st. 1, st. 2, st. 3, st. 4. Całość służy do przeniesienia wysokości z punktu początkowego na punkt końcowy z zachowaniem dokładności zgodnej z normami geodezyjnymi. Moim zdaniem to bardzo typowy schemat z podręcznika do niwelacji precyzyjnej. W ciągu niwelacyjnym wykonuje się pomiary w przód i wstecz na łatę, a następnie z różnic odczytów oblicza się przewyższenia między kolejnymi punktami. Sumując przewyższenia, dostajemy różnicę wysokości między początkiem a końcem ciągu. W praktyce hydrotechnicznej taki ciąg prowadzi się np. wzdłuż projektowanego wału przeciwpowodziowego, korony zapory, brzegu rzeki albo osi kanału, żeby mieć wiarygodny profil wysokościowy terenu. Dobre praktyki wymagają zamykania ciągów na reperach państwowej osnowy wysokościowej i sprawdzania błędu zamknięcia według odpowiednich kryteriów (np. zależnych od długości ciągu). Jeżeli błąd jest za duży, pomiar trzeba powtórzyć lub zagęścić stanowiska. Z mojego doświadczenia w robotach ziemnych przy wałach czy obwałowaniach, solidnie wykonany ciąg niwelacyjny to podstawa poprawnego wyznaczenia objętości nasypów, kontroli osiadań i późniejszego monitoringu eksploatacyjnego obiektu. Dlatego rozpoznanie, że na rysunku chodzi właśnie o ciąg niwelacyjny, jest bardzo istotne dla praktyki zawodowej.
Na rysunku nie mamy do czynienia ani z prostym wyznaczaniem jednej linii, ani z pojedynczym pomiarem wysokości, tylko z całym przebiegiem pomiaru wysokościowego od punktu P do punktu K. Typowym błędem jest skojarzenie takiego schematu z tyczeniem prostej, bo widać kilka stanowisk instrumentu ustawionych jakby po jednej linii. W tyczeniu prostej jednak głównym celem jest wyznaczenie kierunku i położenia punktów w planie (sytuacyjnie), a nie ich wysokości. Używa się wtedy głównie teodolitu lub tachimetru i kontroluje kąty oraz odległości, natomiast wysokość jest zagadnieniem pobocznym albo wręcz pomijanym przy prostych pracach liniowych. Kolejne skojarzenie to niwelacja w przód. Taki termin opisuje pojedynczy krok pomiarowy: odczyt na łatę ustawioną na punkcie, którego wysokość chcemy dopiero obliczyć, przy znanej wysokości instrumentu. To jest element całego procesu, jeden ruch w sekwencji, ale nie nazwa całego schematu z wieloma stanowiskami i punktami pośrednimi. Rysunek pokazuje kilka takich kroków połączonych w logiczny szereg, dlatego mówimy o ciągu niwelacyjnym, a nie o samej niwelacji w przód. Pojawia się też odpowiedź dotycząca osnowy wysokościowej. Osnowa to sieć trwałych punktów o znanych wysokościach odniesionych do określonego układu odniesienia, np. do Kronstadtu. Repery tej osnowy są wynikiem wcześniejszych, bardzo dokładnych pomiarów i stanowią bazę dla późniejszych prac. Na rysunku widać co prawda punkty P, K i C, ale one w kontekście zadania są raczej punktami ciągu, a nie elementami samej osnowy państwowej. Prawdziwa osnowa może być tu jedynie poziomem odniesienia i jednym z punktów startowych lub końcowych. Typowy błąd myślowy polega więc na myleniu metody pomiaru (ciąg niwelacyjny) z celem końcowym (założenie lub wykorzystanie osnowy wysokościowej) albo na skupieniu się na jednym fragmencie procedury, jak niwelacja w przód, zamiast spojrzeć na cały proces przedstawiony na schemacie.